Trzy kilo Polski

W „Antologii polskiego reportażu" pod redakcją Mariusza Szczygła zmieniają się tematy, zmienia język ?i styl autorów, ale pozostaje chęć opisu polskiej rzeczywistości XX wieku.

Aktualizacja: 13.04.2014 09:22 Publikacja: 11.04.2014 18:30

Skrzyżowanie Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej w Warszawie. Ile typów ludzkich? Ile losów? Ile o

Skrzyżowanie Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej w Warszawie. Ile typów ludzkich? Ile losów? Ile opowieści?

Foto: Forum, Zbyszko Siemaszko Zbyszko Siemaszko

Tego oczywiście nie da się przeczytać: prawie dwa tysiące stron, dwie potężne cegły w tekturowej oprawie, razem 3 kilo 25 deko wagi. Do takiego zadania trzeba podejść rozważnie. Postanowiłem, że najpierw przeczytam Mackiewicza o Ponarach, bo nie wytrzymam, a potem zacznę od początku i jak mnie coś znudzi, przeskoczę dalej. Zacząłem, ale nie przeskakiwałem, czytałem, jak leci. Około 350 strony doszedłem do reportażu „byłej Polki" Wandy Wasilewskiej o poradni dla kobiet w niechcianej ciąży, zaraz potem była zabawna relacja Zbigniewa Uniłowskiego o przeżyciach przedwojennego rekruta, potem głos Konrada Wrzosa w obronie robotniczego Zawiercia, miasta bezrobotnych... I tak dalej. W dwa tygodnie można się spokojnie uwinąć bez szkody dla pozostałych czynności życiowych.

Od tej książki nie można się oderwać z różnych powodów, ale jeden jest chyba najważniejszy. „Antologia" pod redakcją Mariusza Szczygła jest zbiorem fascynujących opowieści o Polsce (trochę też o świecie, ale nie te są najlepsze) wybranych w odważny, niebanalny sposób. Zmieniają się tematy, zmienia język i styl autorów, ale niezmienna pozostaje siła sprawcza tych tekstów: chęć opisu polskiej rzeczywistości XX wieku, zwłaszcza indywidualnego doświadczenia Polaków.

Różne głosy, różne światy

Ogromną wartością jest to, że Szczygieł zestawia te teksty według bardzo otwartej formuły. To nie jest historia Polski pisana reportażem – choć są tu teksty opisujące kluczowe wydarzenia i procesy historyczne. To nie jest także antologia złożona pod tezę polityczną – mamy teksty zadeklarowanych antykomunistów, piłsudczyków, stalinistów, PRL-owskich opozycjonistów, politycznych dekowników, a nawet Jerzego Urbana. Ani tematyczną – są reportaże rozrywkowe, popularne, a obok historyczne, społecznie i politycznie zaangażowane; ani również gatunkową – są tutaj reportaże dokumentalne, relacje suche, niemal informacyjne, a obok barwne opowiadania literackie, których jedynym reportażowym usprawiedliwieniem jest to, że odnoszą się do faktów i żywych ludzi.

Dzięki takiej formule czytelnik może snuć kilka wątków jednocześnie: może na przykład śledzić historię Polski albo sposób pisania o klasie robotniczej przez ostatnie sto lat, a równocześnie oglądać obecne od początku reportażu starcie między zwolennikami suchego relacjonowania rzeczywistości i autorami, dla których rzeczywistość jest tylko pretekstem do pisania o sobie. Niezmiennie czytelnik tej antologii będzie miał poczucie, że wkracza w odrębny literacki świat pełen niezwykłych zwrotów akcji, fantastycznych bohaterów i ich historii, bogactwa polszczyzny i wyobraźni autorów.

Weźmy sam początek: Janusz Korczak w „Nędzy Warszawy" w roli bystrego obserwatora warszawskiej biedoty i bezwzględnego moralisty, który formułuje – jakże aktualne – zasady pomagania biednym (nie dawać pieniędzy, zwłaszcza dzieciom!). Perłami tej części, w której poetyka młodopolska miesza się z rewolucyjną, są dwa zaskakujące teksty: Marii Konopnickiej o żonach rybaków w Normandii i wstrząsający reportaż Reymonta o walce unitów o zachowanie polskości i tradycji religijnej. „Z ziemi chełmskiej. Wrażenia i notatki" to zresztą jeden z najbardziej poruszających tekstów w całej „Antologii", przykład wycofania genialnego pisarza za swoich bohaterów i ich dramaty, co przecież w przypadku reporterów, zwłaszcza o mniejszych od Reymonta umiejętnościach pisarskich, nie jest regułą.

Obok tekstów Żeromskiego o plebiscycie na Warmii czy Tadeusza Staniewskiego o strajku dzieci z Wrześni (chyba jedynego reportażu tego autora) albo Stanisława Strumpha-Wojtkiewicza o zamachu majowym mamy tu poetycką relację Jana Parandowskiego z wyprawy do Grecji czy – jak dla mnie odkrycie! – reportaż Tadeusza Dębickiego z Kongo uderzający nie tylko celnością obserwacji, ale też dystansem wobec kolonizatorskiej mentalności białych.

W tej książce właściwie nie ma pustych przebiegów, nawet „drobnica", jak wspomnienie Kazimiery Iłłakowiczówny o prezydencie Narutowiczu czy relacja Wasilewskiej z poradni dla kobiet, ma w niej sens, ale co jakiś czas czytelnik jest uderzany obuchem, a w tym przypadku – piórem Słonimskiego z podróży do Rosji czy Zbigniewa Mitznera opisującego obóz w Zbąszyniu dla Żydów deportowanych z Niemiec w 1938 roku.

Nie wiem, czy „Ponary – Baza" Józefa Mackiewicza to opowiadanie czy reportaż, wszystko jedno. Bardzo dobrze się stało, że ta wstrząsająca relacja z mordowania Żydów pod Wilnem znalazła się w „Antologii", i to nie tylko ze względu na swoje walory artystyczne (Hanna Krall uważała ten tekst za najlepszy, jaki przeczytała o Zagładzie, przypomina Szczygieł), ale przede wszystkim dlatego, że spuścizna Mackiewicza z różnych powodów ciągle jest zbyt słabo znana w Polsce.

Fascynująca w „Antologii" jest część zbierająca reportaże powojenne i okresu stalinowskiego. Z jednej strony relacja z podróży po Polsce „Reja polskiego reportażu", jak go nazywał Ksawery Pruszyński, emigranta Aleksandra Janty-Połczyńskiego – dla Londynu za mało krytyczna wobec nowej Polski, dla Warszawy za bardzo – pełna barwnych obserwacji obyczajowych, antykomunistycznych dowcipów zasłyszanych na ulicy i w pociągu:

Kto ty jesteś? Polski kmiotek.

Jaki znak twój? Sierp i młotek.

Gdzie ty mieszkasz? W jakim kraju?

Proszę pana, ja nie znaju...

A obok tego historia „Ludzi rusztowań" warszawskich murarzy autorstwa Michała Krajewskiego i Bogdana Ostromęckiego.

Ironia i czuły słuch

Pod koniec lat 50. pojawiają się reportaże wcieleniowe (znakomici Jerzy Urban w roli dyrektora agencji matrymonialnej czy Janusz Rolicki jako robotnik niewykwalifikowany) i dramatyzowane opisy procesów sądowych, wśród nich niezwykle plastyczny „Sądny dzień" Aleksandra Rowińskiego, relacja ze sprawy przeciwko oskarżonym o spowodowanie pożaru na statku MS „Konopnicka".

Są w tej „Antologii" wszyscy autorzy, którzy dziś kształtują nasze myślenie o polskiej szkole reportażu. Niektórzy w znanych rolach, np. Edward Redliński w genialnym dialogu w „Sądzie nieprzysięgłych", Małgorzata Szejnert w głośnym reportażu o polskiej arystokracji w czasach PRL–u, Ewa Szymańska w znakomitym tekście o domu handlowym Junior albo Barbara Łopieńska w opowieści o kobietach czekających na porodówce na urodzenie syna. Nie córki, tylko syna właśnie.

Co łączy te wszystkie opowieści? Odstąpienie od moralizatorskiego osądu, z dekady na dekadę coraz silniej obecna ironia (np. w przesmacznym reportażu Michała Ogórka o budowie pomnika stoczniowców poległych w 1970 roku), a w warstwie stylistycznej niezwykłe wyczulenie na język rozmówców. To są opowieści oparte na grze z cenzurą, próby przekazania obrazu życia w komunistycznym kraju, ale w żadnym z najlepszych tekstów polityka nie bierze góry nad zainteresowaniem człowiekiem. To nie polityka. Człowiek ze swoim codziennym znojem jest bohaterem tych tekstów, a podstawowym narzędziem ich autorów jest słuch i zawierzenie sile dialogu, choć w latach 6.0 i 70. pojawia się także grono świetnych narratorów, opowiadaczy czasem niezwykle skomplikowanych dramaturgicznie historii, gotowych scenariuszy filmowych – takich jak Krzysztof Kąkolewski czy Andrzej Mularczyk.

Ozdobą obu tomów są notki Mariusza Szczygła wprowadzające w teksty właściwe – notki znacznie bogatsze niż przypisy o autorach. Niekonwencjonalny wybór reportaży poszczególnych pisarzy sprawia, że dopowiedzenie informacji o nich, epoce, środowisku, w którym tworzyli, staje się niezbędne. Szczygieł unika – i słusznie – teoretyzowania na temat reportażu, w końcu ta książka przeznaczona jest do czerpania z niej przyjemności,  jednak przynajmniej jedna rzecz z tego zbioru uderza: mianowicie brak postępu w jakości reportażu. Chyba cała literatura uchroniła się, dzięki Bogu, przed postępem. Mimo usilnych prób pokonania tradycji w dalszym ciągu Ajschylos, Szekspir, T.S. Eliot należą do światowej czołówki. I podobnie – zachowując proporcje – jest z polskim reportażem. Powiedziałbym nawet, że pierwszy tom jest bardziej intrygujący niż reszta.

Boję się, że rozmiar książki zniechęci wielu potencjalnych czytelników – chyba nikt już nie czyta tak długich książek. Na szczęście, ponieważ „Antologia" Szczygła szybko stała się modna, wielu kupi ją, żeby postawić w domu w widocznym miejscu. Kto wie, może przy okazji nawet niektórzy nabywcy coś niecoś przekartkują. A jak nie oni, to ich dzieci.

Tego oczywiście nie da się przeczytać: prawie dwa tysiące stron, dwie potężne cegły w tekturowej oprawie, razem 3 kilo 25 deko wagi. Do takiego zadania trzeba podejść rozważnie. Postanowiłem, że najpierw przeczytam Mackiewicza o Ponarach, bo nie wytrzymam, a potem zacznę od początku i jak mnie coś znudzi, przeskoczę dalej. Zacząłem, ale nie przeskakiwałem, czytałem, jak leci. Około 350 strony doszedłem do reportażu „byłej Polki" Wandy Wasilewskiej o poradni dla kobiet w niechcianej ciąży, zaraz potem była zabawna relacja Zbigniewa Uniłowskiego o przeżyciach przedwojennego rekruta, potem głos Konrada Wrzosa w obronie robotniczego Zawiercia, miasta bezrobotnych... I tak dalej. W dwa tygodnie można się spokojnie uwinąć bez szkody dla pozostałych czynności życiowych.

Pozostało 91% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski