Reklama

Głód, śmierć i symfonia

Fascynująca powieść o mieście, którego nienawidzili Hitler i Stalin, oraz o wielkim artyście w trybach propagandy.

Aktualizacja: 24.02.2016 20:29 Publikacja: 24.02.2016 17:28

Dymitr Szostakowicz (z prawej) jako strażak gaszący skutki bombardowań. Zdjęcie pozowane

Dymitr Szostakowicz (z prawej) jako strażak gaszący skutki bombardowań. Zdjęcie pozowane

Foto: Getty Images/UIG/Sovfoto/WAB

„Premiery muzycznej, która mogłaby się z nią równać, nie było nigdy przedtem ani potem. I oby Bóg dał, żeby nie było jej już nigdy więcej" – tak zaczyna opowieść Brian Moynahan. Utworem, który miał tę wyjątkową, dramatyczną premierę, jest VII symfonia „Leningradzka" Dymitra Szostakowicza.

Brian Moynahan to historyk, ale też pisarz. Jego książka o Leningradzie jest bogato udokumentowana – autor sięga do wspomnień wielu ludzi, Rosjan i Niemców. Pisarski nerw sprawił jednak, że potrafił skonstruować wartką, trzymającą w napięciu narrację.

Terror i wojna

„Leningrad. Oblężenie i symfonia" ma kilka wątków. Pierwszy zaczyna się 1 grudnia 1934 roku, gdy ofiarą zamachu padł komunistyczny władca miasta Siergiej Kirow. Popularnością dorównywał Stalinowi i choć ten nazywał go przyjacielem, wykorzystał jego śmierć, by rozprawić się z miastem, które Kirow kochał.

Stalin zaś Leningradu nienawidził – bo było to miasto inteligencji, artystów, a przede wszystkim piękne. Uroda jego kamienic i pałaców przypominała o przedrewolucyjnej świetności. Gdy zabrakło Kirowa, w Leningradzie zaczęła się wielka czystka. Jej ofiarami padli przede wszystkim artyści, naukowcy, przedstawiciele carskiej inteligencji.

Aresztowania i rozstrzeliwania trwały, nawet gdy w 1941 roku miasto otoczyły wojska hitlerowskie. A wraz z ważnymi dla państwa mieszkańcami, którym nakazano ewakuację, ruszały komórki NKWD szukające nadal wrogów radzieckiego państwa.

Reklama
Reklama

Oblężenie Leningradu to wątek drugi. Brian Moynahan skupił się na pierwszym, najbardziej tragicznym roku wojny. Hitler liczył, że miasto padnie szybko. Gdy szturm zaczął się przedłużać, wpadł we wściekłość i nakazał całkowite zniszczenie Leningradu. Jednocześnie Stalin kazał nie tylko się bronić, ale i atakować. Radziecka armia nie była w stanie tego wykonać, więc walki często zamieniały się w zwykłą rzeź.

Największe tragedie rozgrywały się w mieście, do którego można było dotrzeć wodą lub po lodzie, gdy jezioro Ładoga zamarzło. „Po śniadaniu w postaci wstrętnej brei zrobionej z resztek skór od jakiegoś kaletnika... osłabienie fizyczne i groźba śmierci głodowej" – zanotował zimą 1941 r. jeden z przyjaciół Szostakowicza.

W ciągu dziesięciu miesięcy wojny w Leningradzie, liczącym wcześniej 2 mln 700 tys. mieszkańców, oficjalnie odnotowano ponad 570 tys. zgonów, ale ta liczba jest zaniżona przynajmniej o 80 tys. osób. Powodem śmierci nie mogło być wycieńczenie z głodu, w dokumentach zastępowano to terminem: dystrofia.

Nuty w walizce

Dymitr Szostakowicz kochał Leningrad, trzy tygodnie po agresji Niemiec zaczął pisać nowy utwór. Poinformował o tym w audycji nadanej z Leningradu na cały kraj. Wiadomość wzbudziła ogromne zainteresowanie, symfonię, której jeszcze nie było, od razu nazwano „Leningradzką".

Gdy we wrześniu kompozytora z rodziną ewakuowano, miał gotowe jej dwie części. W podróży do Kujbyszewa przez Moskwę walizka z nutami zaginęła, szczęśliwie odnaleziono ją – nadwerężoną – w wagonowej toalecie.

Symfonia została ukończona kilka miesięcy później. Dyrygent, który poprowadził jej prawykonanie w Kujbyszewie w marcu 1942 r., sugerował, by w finale dodać tekst dla chóru sławiącego Stalina. Szostakowicz to zignorował, ale władze od razu dostrzegły, że symfonia powinna się stać symbolem niezłomnego państwa – sojusznika aliantów w walce z Hitlerem.

Reklama
Reklama

Partytura zapisana na mikrofilmie została więc przewieziona samolotem do Teheranu, skąd brytyjski samochód opancerzony dowiózł ją do Kairu, a następnie poleciała przez Gibraltar do Londynu. Do Nowego Jorku dotarła drogą morską – przez Brazylię. W ciągu roku symfonia „Leningradzka" została wykonana w Anglii i USA ponad 60 razy, wyemitowały ją 1934 amerykańskie stacje radiowe.

Radziecka władza uznała, że utwór powinien zabrzmieć też w swoim mieście. Było to zadanie niewykonalne. Filharmonię Leningradzką wywieziono na początku oblężenia, z orkiestry radiowej pierwszą wojenną zimę przeżyło kilkanaście osób. Podobnie jak inni pozostali tam muzycy byli w stanie skrajnego wyczerpania. Po kilkunastu minutach próby nie mieli sił grać.

A jednak orkiestra powstała, brakujących instrumentalistów ściągnięto z frontu, wszystkim zapewniono dodatkowe racje żywnościowe i nadludzkim wysiłkiem, tracąc podczas wielomiesięcznych przygotowań kolejnych członków orkiestry, ponad sto osób zagrało 9 sierpnia 1942 roku.

Koncert poprzedził zmasowany ostrzał artyleryjskich pozycji wroga, by Niemcy nie byli w stanie zakłócić jego przebiegu. Choć było lato, muzycy mieli na sobie kilka warstw ubrań, poczucie zimna to typowy objaw wygłodzenia. Widownia była zapełniona do ostatniego miejsca. Muzyka dawała ludziom nadzieję.

Po latach można oczywiście uznać, że VII symfonia jest dziełem propagandowym. Kto zechce wsłuchać się w nią bez politycznych uprzedzeń, zrozumie, że jest w niej obraz nie tylko brutalnej agresji, ale także terroru, który opanował to miasto wcześniej. Szostakowicz dobrze znał realia, jeszcze niedawno był przekonany, że podzieli los przyjaciela, marszałka Tuchaczewskiego, który został rozstrzelany.

Słuchając symfonii „Leningradzkiej", która nadal cieszy się wielkim uznaniem i popularnością, jak każde wartościowe dzieło, warto też sobie uświadomić, że związki między sztuką a polityką bywają bardziej złożone, niż się to wydaje zwolennikom postrzegania świata tylko w dwóch skrajnych kolorach.

Literatura
Tajemnica tajemnic współpracy Soni Dragi z Danem Brownem i „Kodu da Vinci" w Polsce
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Literatura
Musk, padlinożercy i pariasi. Wykład noblowski Krasznahorkaia o nadziei i buncie
Literatura
„Męska rzecz", czyli książkowy hit nie tylko dla facetów i twardzieli
Literatura
Azja w polskich księgarniach: boom, stereotypy i „comfort books”
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Literatura
Wojciech Gunia: „Im więcej racjonalności, tym głębszy cień”
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama