„Premiery muzycznej, która mogłaby się z nią równać, nie było nigdy przedtem ani potem. I oby Bóg dał, żeby nie było jej już nigdy więcej" – tak zaczyna opowieść Brian Moynahan. Utworem, który miał tę wyjątkową, dramatyczną premierę, jest VII symfonia „Leningradzka" Dymitra Szostakowicza.
Brian Moynahan to historyk, ale też pisarz. Jego książka o Leningradzie jest bogato udokumentowana – autor sięga do wspomnień wielu ludzi, Rosjan i Niemców. Pisarski nerw sprawił jednak, że potrafił skonstruować wartką, trzymającą w napięciu narrację.
Terror i wojna
„Leningrad. Oblężenie i symfonia" ma kilka wątków. Pierwszy zaczyna się 1 grudnia 1934 roku, gdy ofiarą zamachu padł komunistyczny władca miasta Siergiej Kirow. Popularnością dorównywał Stalinowi i choć ten nazywał go przyjacielem, wykorzystał jego śmierć, by rozprawić się z miastem, które Kirow kochał.
Stalin zaś Leningradu nienawidził – bo było to miasto inteligencji, artystów, a przede wszystkim piękne. Uroda jego kamienic i pałaców przypominała o przedrewolucyjnej świetności. Gdy zabrakło Kirowa, w Leningradzie zaczęła się wielka czystka. Jej ofiarami padli przede wszystkim artyści, naukowcy, przedstawiciele carskiej inteligencji.
Aresztowania i rozstrzeliwania trwały, nawet gdy w 1941 roku miasto otoczyły wojska hitlerowskie. A wraz z ważnymi dla państwa mieszkańcami, którym nakazano ewakuację, ruszały komórki NKWD szukające nadal wrogów radzieckiego państwa.