„Wariacje Geldbergowskie” Ewy Lipskiej. Szósty zmysł losu

Stosując formę filozoficznej anegdoty i korzystając z atakującej wyobraźnię radykalnej metafory, Ewa Lipska opowiada przypadki człowieka żyjącego w kraju, któremu z historią nie zawsze było po drodze.

Publikacja: 24.04.2023 03:00

Ewa Lipska

Ewa Lipska

Foto: PAP/Jan Karwowski

Zbiór prozy poetyckiej „Wariacje Geldbergowskie” ukazuje się w cztery lata po tomie wierszy „Miłość w trybie awaryjnym” uhonorowanym Nagrodą Literacką m.st. Warszawy w dziedzinie poezji.

Mieszkająca i tworząca w Krakowie autorka nie od dzisiaj uprawia poezję prozą. Dość wspomnieć, że w latach 2012–2014 wydała dwa zbiory prozy lirycznej: „Droga pani Schubert” oraz „Miłość, droga pani Schubert” i że już w roku 1979 ogłosiła prozę „Żywa śmierć”. Utwory tego rodzaju znajdziemy ponadto w tomie „Ludzie dla początkujących” z 1997. Ich bohaterem był wówczas niejaki Pan Schmetterling. Geldberg, bohater „Wariacji”, wydaje się być jego krewnym, a co najmniej dobrym znajomym.

„Wariacji Geldbergowskich” nie należy mylić z „Wariacjami Goldbergowskimi” Jana Sebastiana Bacha, chociaż można w trakcie lektury Lipskiej słuchać Bacha, najlepiej w wykonaniu Glenna Goulda lub Lang Langa. Kim jest Geldberg? Na początku nie wiemy o nim nic; tego i owego dowiadujemy się z utworu na utwór, aby pod koniec książki stwierdzić, że znamy go od dawna, że żyje między nami i że każdy z nas jest nim po trochu. Bo przecież sprawy, z którymi Geldberg musi się uporać, to nasze sprawy.

Czytaj więcej

„Bóg z innej parafii”: Cud tego świata

Bohater biedzi się nad własną egzystencją, nad jego istotą. Prowadzi z życiem nieustającą i niekończącą się nigdy grę; a nawet niebezpiecznie „igra z życiem”. Być może chciałby raz jeszcze się urodzić, przeżyć wszystko od nowa, lecz tak, aby nie popełnić błędów, jakie już popełnił; nie ma jednak wątpliwości, że „geometria czasu jest jedyna i nieodwracalna”. A mimo tego nie daje za wygraną i kilka stron dalej „postanawia żyć dłużej niż życie”.

Otaczającą rzeczywistość stara się ogarnąć częściowo Rozumem, częściowo Intuicją, którą nieprzypadkowo nazywa „szóstym zmysłem losu”. Zdaje sobie sprawę, że przyszedł Stamtąd, jego życie rozgrywa się ciągle Teraz, a przecież kiedyś trzeba będzie wrócić tam, skąd się przyszło. Przygląda się uważnie światu i jego formom, cechuje go wręcz „bezgraniczna ciekawość świata”. Równie uważnie przygląda się sobie samemu. A i my, czytelnicy, zastanawiamy się, kim on jest wobec świata i równocześnie wobec samego siebie. Zauważamy zatem, że cierpi na „epilepsje losu”, walczy z nadwagą, przechodzi na dietę, chociaż i tak pozostaje „zespołem wad wrodzonych”; nie ucieknie przed tym, kim jest, kim się staje z dnia na dzień, kim być musi. Intryguje go więc czas. Raz do roku udaje się na pustynię Kalahari i medytuje nad „cierpliwością czasu”.

Skoro tym, co zaprząta myśli Geldberga, jest czas, to rzecz jasna również: przemijanie i starość. Raz chciałby on uciec na Wyspę Samotnych Nut, gdzie mógłby przestudiować „partyturę pamięci”, innym razem uwięziony między wschodem a zachodem popada w „stan atonalny”, jeszcze innym razem broni się przed „histerią wspomnień” i „czuje się jak powieść z kluczem”; bo też zaiste każde z nas jest powieścią. Geldberg nie ma złudzeń, doskonale wie, jakim wynikiem jego gra z życiem się skończy, dlatego zawczasu „przymierza swój grób”; lecz póki co na całe szczęście „grób się nie dopina” (tak jak nie dopina się nam płaszcz czy garnitur), czyli jeszcze „nie czas na wieczny odpoczynek”. Dlatego można i trzeba żyć dalej.

Wariacje Geldbergowskie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023

Tyle tylko, że nie wolno żyć byle jak. Z tego względu właśnie co jakiś czas Geldberg telefonuje do siebie, aby pogadać ze sobą jak z drugą osobą. Zadaje wtedy temu drugiemu, a jednak sobie samemu, pytanie fundamentalne: „Czy jestem odwrotny?”. Walczy z bezsennością, wówczas dopadają go „godziny strachu”, czyta „książki nienapisane”, a przy tym nie kryje się ze swoim zdaniem i potrafi je sformułować całkiem kategorycznie. Wie na przykład, że „nie lubi poezji”, a równocześnie wie, że „są pewne godziny, które nie są”; i prawdopodobnie właśnie wtedy ociera się o tajemnicę istnienia. Nigdy jej nie pozna, to fakt, ale wiedzieć o niej powinien. Intrygują go słowa. Zarówno „ławice martwych słów, płynące przez dzielnice historii”, jak i pojedyncze wyrazy, które znaczą. A znaczą, bo mają serce. Należy zatem wyczuć, „jak bije ich sens”.

Lipska, jak na poetkę przystało, chętnie posługuje się metaforą, rozbudowanym metaforycznym obrazem; czasem nadrealistycznym, czasem groteskowym, zawsze wieloznacznym. Przykładem tego opowiastka o kraju, w którym chciałby mieszkać jej bohater. Znajdzie go poza czterema stronami świata; zawieszony w powietrzu i delikatnie kołyszący się: „Geldberg marzy, aby kołysał się cały naród, a nie tylko dwoje na huśtawce”. Woli określenie „kraj”, bowiem boi się określenia „naród”, ale również „ojczyzna”; wszak czytamy: „ojczyzna jest na utrzymaniu nienawiści, korporacji z kapitałem anarchii i zbrodni, zrzeszającej intrygi, spiski i rewolty”. Do Kościoła Geldberg zdaje się mieć więcej zaufania, bowiem traktuje Kościół „jako wielką firmę ubezpieczeniową, która sprzedaje polisy na życie pozagrobowe. Ubezpieczenie obejmuje nagłe wypadki, kiedy wpadamy pod rozpędzony grzech, ale też broni nas przed pożarem piekła, kradzieżą nadziei i zmianami klimatycznymi”. Cóż, nieprzypadkowo Geldberg to w tłumaczeniu z języka niemieckiego tyle, co góra pieniędzy.

Autorka tej książki należy do pokolenia takich twórców, jak Rafał Wojaczek, Stanisław Barańczak, Adam Zagajewski, Ryszard Krynicki czy Julian Kornhauser. Jest pisarką znaną, uznaną i nagradzaną, z wielką atencją omawianą przez krytykę literacką. Jej poetycki głos od lat brzmi mocno i wyraźnie. Wsłuchajmy się w ten głos.

Zbiór prozy poetyckiej „Wariacje Geldbergowskie” ukazuje się w cztery lata po tomie wierszy „Miłość w trybie awaryjnym” uhonorowanym Nagrodą Literacką m.st. Warszawy w dziedzinie poezji.

Mieszkająca i tworząca w Krakowie autorka nie od dzisiaj uprawia poezję prozą. Dość wspomnieć, że w latach 2012–2014 wydała dwa zbiory prozy lirycznej: „Droga pani Schubert” oraz „Miłość, droga pani Schubert” i że już w roku 1979 ogłosiła prozę „Żywa śmierć”. Utwory tego rodzaju znajdziemy ponadto w tomie „Ludzie dla początkujących” z 1997. Ich bohaterem był wówczas niejaki Pan Schmetterling. Geldberg, bohater „Wariacji”, wydaje się być jego krewnym, a co najmniej dobrym znajomym.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki