Najlepszy dowód stanowi sążnista narracja Alejandra Zambry „Chilijski poeta” w koncertowym tłumaczeniu Carlosa Marrodána Casasa (to jemu zawdzięczamy translacje książek m.in. Gabriela Garcíi Márqueza, Mario Vargasa Llosy czy Roberta Bolaña i Javiera Mariasa). Powieść Zambry jest powyższej tezy dowodem nie wprost, ale i wprost, bowiem chilijski autor – urodzony w 1975 w Santiago – nie raz i nie dwa pisze na ten temat, a nawet ironizuje, a bywa, że autoironizuje.
Najsławniejszy chilijski poeta to rzecz jasna laureat nagrody Nobla z 1971 roku Pablo Neruda (i jego w swoim czasie przekładał Marrodán!), ale to nie on jest bohaterem tej pasjonującej historii, chociaż jego liryka bywa tutaj przedmiotem dyskusji; a także biografia i mit. Neruda pojawia się w tle głównego nurtu narracji. Podobnie jak dramatyczna historia Chile, a więc: śmierć demokratycznie wybranego prezydenta Salvadora Allende, zamach stanu przeprowadzony przez generała Pinocheta, faszystowska dyktatura, tysiące aresztowanych, zaginionych, zamordowanych.
Czytając powieść Alejandra Zambry czujemy zapachy, widzimy kolory i słyszmy dźwięki Santiago
Oczywiście, Neruda jest chilijskim poetą, ale na kartach powieści Zambry pojawia się koło setki poetów i poetek. Lepszych i gorszych, klasycyzujących i rewolucjonizujących, tradycjonalistów i rewolucjonistów. Jedni odnoszą sukces, drudzy ponoszą klęskę. Żeby wiedzieć w czym rzecz, wystarczy w trakcie lektury powieści, zamiast przymiotnika „chilijski” czytać „polski” i będzie się już na własnym podwórku. Bo z chilijskim poetą jest jak z polskim i odwrotnie. Jednak nie odbierajmy Zambrze tego, co stanowi o sile jego prozy. Wszak to pisarz, który z jednej strony potrafi stworzyć całą galerię oryginalnych i pełnokrwistych, a więc przekonujących postaci, natomiast z drugiej – z wielką finezją tworzy fabułę, w której przeplatają się losy kilkorga pierwszoplanowych bohaterów.
Pierwszym z chilijskich poetów okazuje się Gonzalo. Owszem, udało mu się za młodu wydać tomik wierszy, ale szybko okazało się, że to jego pierwszy tomik, ale i zarazem ostatni. Zdając sobie sprawę z marności własnego talentu, rychło zarzucił twórczość oryginalną na rzecz krytyki literackiej, dzięki czemu stał się świetnym popularyzatorem poezji. To właśnie Gonzalo zdał sobie sprawę, z której zdał sobie niejeden początkujący poeta: „Świat nie potrzebował jego wierszy. Gonzalo pragnął napisać wiersz, jakiego nikt jeszcze nie napisał, ale w tym momencie pomyślał, że nikt go jeszcze nie napisał, bo nie było warto”. Ostatnim z tychże chilijskich poetów okaże się pasierb Gonzalo Vincent, w którym obudzi się namiętność do mowy wiązanej i to on po latach sięgnie – jako jeden z niewielu, jeśli nie jedyny – po zapomniany na księgarskiej półce tomik Vincenta.