Maj i czerwiec to szczyt sezonu wydawniczo-literackiego. Odbywają się najważniejsze imprezy i premiery. Jeszcze nie ucichł gwar po Warszawskich Targach Książki z końca maja, a już pisarze i krytycy pakowali się do Wisły na Festiwal Słowa im. Jerzego Pilcha. W ostatni weekend czerwca miłośnicy czytania znów wrócą do stolicy, bo odbędzie się w niej jubileuszowa, dziesiąta edycja Big Book Festiwalu.
Merytorycznie i towarzysko
Jednak wydarzeniem szczególnym, całkowicie wyjątkowym na tle cyklicznych imprez skupiających uwagę autorów i wydawców, jest Światowy Kongres Tłumaczy Literatury Polskiej. Odbywa się raz na cztery lata, pierwszy raz Instytut Książki zorganizował go w 2005 r. Tegoroczna edycja była więc piątą w historii, aczkolwiek o rok przesuniętą ze względu na pandemię i związane z nią ograniczenia.
Czytaj więcej
– W Biesłanie zrozumiałam, jak funkcjonuje reżim Putina – mówi Erika Fatland, norweska gwiazda Ta...
Kongres to nie tylko wykłady, seminaria i dyskusje. Równie ważne, a niekiedy nawet ważniejsze, są na nim kwestie towarzyskie. Nie tylko dlatego, że w Krakowie spotkali się dobrzy znajomi i koledzy po fachu. Chodzi również o to, że kluczem do zagranicznych przekładów i wydań są dla pisarek i pisarzy właśnie bezpośrednie kontakty z tłumaczami i wydawcami – znajomość, a niekiedy wręcz zażyłość i sympatia.
Przekonać się o tym mogli zaproszeni autorki i autorzy, kiedy w kuluarach Centrum Kongresowego ICE w Krakowie byli zagadywani przez tłumaczy, dopytywani o swoje prace. Wymieniano się kontaktami. Nikogo nie dziwiły takie obrazki jak dyskusja czeskich tłumaczy ze Zbigniewem Rokitą, autorem reportażu „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”. Albo kiedy tłumacze z Półwyspu Iberyjskiego dopytywali podczas prezentacji o reportażu, jaki epizod polskiej historii można porównać do hiszpańskiej wojny domowej.