Laureata tej coraz bardziej prestiżowej nagrody wybrano już po raz dziewiąty. We wrześniu 2020 r. niemiecki poeta Durs Grünbein wykorzystał okienko między kolejnymi falami covida i odebrał statuetkę w Warszawie. Tym razem w środę, 15 września, laureat, rocznik 1947, wybitny afroamerykański poeta będzie obecny na gali w Teatrze Polskim wirtualnie, ciałem pozostanie w New Jersey ze względu na stan zdrowia. To nie zaszkodzi, bo pomimo dystansu i słusznego wieku prezentuje się jako błyskotliwy i roześmiany mężczyzna.
Na Południu
Urodził się 74 lata temu w Bogalusie. Obecnie miasto najlepsze lata ma za sobą, ale wtedy przyciągało ludzi fabrykami przetwórstwa drewna. Tuż obok płynie Missisipi i jadąc wzdłuż rzeki na południe, po półtorej godziny dotrzemy do Nowego Orleanu i Zatoki Meksykańskiej.
Na świat przyszedł jako James William Brown, ale zmienił imię na Yusef Komunyakaa – takie nazwisko nosili niegdyś jego przodek, który przypłynął do USA na gapę statkiem z Trynidadu. Jego ojciec nigdy nie potrafił się pogodzić z tą zmianą: – To musi być trudne, gdy syn nie chce nosić twojego imienia – opowiada poeta „Rzeczpospolitej".
– Wychowałem się w małej wspólnocie, gdzie ludzie chronili się nawzajem, a praca była najważniejsza już od najmłodszych lat – wspomina Yusef Komunyakaa.
Na pytanie, czy odczuwał, że czarnoskórzy są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, odpowiada, że dobitnie uświadomiły mu to dopiero lektury. A konkretnie eseje Jamesa Baldwina, ikony afroamerykańskiej prozy.