W hermetycznym świecie literatury medycznej prof. Szczeklik jest najczęściej cytowanym za granicą polskim uczonym. „Kore” to jego druga książka przeznaczona dla zwykłych zjadaczy chleba. Pierwszą była „Katharsis”. Po jej sukcesie wydawnictwo Znak wpisało nową książkę Andrzeja Szczeklika w cykl zatytułowany „Dorwać Mistrza”.
„Kore” to rodzaj uporządkowanego tematycznie notesu; jest świadectwem intelektualnych peregrynacji wybitnego lekarza – praktyka i uczonego – który tropi duszę medycyny, gdyż podejrzewa, że duszy człowieczej medycyna nie znajdzie nigdy, choć od zawsze próbuje i dalej próbować powinna.
Czytelnik może jednak być spokojny. Ani przez chwilę nie będzie obciążony zbyt trudnym wywodem. Przeciwnie. Znajdzie w „Kore” fenomenalny zbiór anegdot o wybitnych medykach i ich pacjentach, o tajemniczych chorobach i równie dla profanów tajemnych sposobach leczenia, o pandemiach, transplantacjach, chemii miłości i teorii ewolucji. Starym mitom, opowieściom o szamanach, sztuce, greckich filozofach i inżynierii genetycznej towarzyszy pytanie o naturę medycyny.
Kiedyś uważano medycynę za naukę bliską matematyce. W XVII wieku lekarze szczycili się tytułem medicus mathematicus. „W kościółku św. Wojciecha w Krakowie na późnorenesansowej płycie nagrobnej czytamy – Valentino Fontano medico math (e –matico)”. Z kolei Szekspir w Lady Macbeth nazywa lekarza – „Doctor of Physic”. Jeszcze niedawno na Podkarpaciu starzy ludzie zamiast „lekarz” mówili „fizyk”. Dzisiaj z pomocą nauk ścisłych – pisze Szczeklik – „schodzimy na coraz głębsze poziomy poznania, coraz trafniej, dokładniej opisujące człowieka. I zbliżamy się do poziomu najgłębszego, do fundamentów. Ale czy ten najniższy poziom aby istnieje? Czy nie jest to tak jak z liczbami? Za tą, która wydaje się nieskończenie mała, czeka zawsze jeszcze mniejsza. Nie będziemy pewni, że dojdziemy do granicy, bo może jej po prostu nie ma”.
A może medycyna jest – i pozostanie – bardziej sztuką niż nauką? Praktykowana na najwyższym poziomie, jak każda wielka sztuka, wymaga opanowania rzemiosła – tego arcyprofesjonalnego instrumentarium, które w ostatnim czasie komplikuje się i doskonali w trudnym do objęcia tempie. Medycyna, tak jak sztuka, ma swych geniuszy i solidnych fachowców, epigonów i partaczy. Świetnego lekarza i wielkiego artystę cechuje „iskra Boża”, talent, poświęcenie i specyficzna wrażliwość.