Powieściowy debiut Kazimierza Kutza to na naszym literackim poletku jedno z największych zaskoczeń ostatnich lat. Nie tylko dlatego, że jest to poletko zasadniczo pozbawione jakichkolwiek zaskoczeń. I nie dlatego, że Kutzowi jakimś cudem udało się ukończyć tekst, którego pisanie rozpoczął gdzieś pod koniec lat 70. Rzecz w tym, że znakomity reżyser napisał książkę, która już w momencie premiery stała się – podobnie jak jego filmy – pozycją klasyczną.
[srodtytul]Magia i mit[/srodtytul]
Czym jest „Piąta strona świata”? Po trosze autobiografią – chociaż autor zastrzega, że bohaterowie i sytuacje są jedynie luźno zainspirowane autentycznymi życiorysami. Po trosze próbą mitologizacji Śląska, a przy okazji przedstawienia go w duchu bliskim realizmowi magicznemu (ktoś pokusił się nawet, mimo wszystko na wyrost, o skojarzenia z Marquezem). Przede wszystkim jednak jest powieścią o ludziach bez tożsamości – których tożsamość zabiła historia. Choć po prawdzie można dyskutować czy kiedykolwiek ją mieli.
W oczach Kutza bycie Ślązakiem to właśnie niekończąca się droga w poszukiwaniu korzeni. Być bardziej Polakiem czy Niemcem? Być jednocześnie jednym i drugim? A może nie być żadnym z nich – żyć w dziwacznym mikrokosmosie lokalnych tradycji, zasad i przyzwyczajeń? Bohaterowie „Piątej strony świata” stawiają sobie te pytania, ale nie znajdują na nie odpowiedzi. Niezależnie od tego, jaką obiorą drogę w poszukiwaniu tożsamości, kończy się ona nieuleczalną traumą. Śląski mikrokosmos okazuje się światem umierającym – utopią, która nie jest w stanie istnieć we współczesnym świecie.
[srodtytul]Ucieczka przed fatum[/srodtytul]