Na Daleki Wschód patrzymy najczęściej poprzez Japonię i Chiny, bo fascynacja tymi krajami trwa w Europie od XIX wieku. Yoon Yul Soo, historyk sztuki z Seulu, udowadnia, że sztuka Korei ma równie wiele cech oryginalnych, jak i wspólnych z całą dalekowschodnią cywilizacją.
Malarstwo koreańskie, zwykle anonimowe, odwołuje się do XVII-XIX–wiecznych tradycji, kiedy artyści — po upadku chińskiej dynastii Ming — zaczęli szukać własnego stylu, tworząc symboliczne obrazy, zwane minhwa. Nie malowano ich bez powodu. Zawsze miały konkretne przeznaczenie. Jedne powstawały jako podarunki na święta i rodzinne uroczystości, inne wiązały się z konfuncjańskimi wierzeniami i kultem przodków. W pierwsze wpisywano życzenia i symbole szczęścia, w drugie — magiczne zaklęcia, ale też złe intencje.
W obrazach o pozytywnej energii królują tygrysy, smoki i kaligraficzne ideogramy, oznaczające życie, szczęście, bogactwo i szlachetność. Wierzono, że tygrys otacza opieką, odstrasza złe duchy, przynosi pokój. Malowano go zawsze w obrazach na Nowy Rok. Smoki towarzyszyły rytualnym obrzędom, sprowadzającym deszcz.
Patronowały również początkowi Nowego Roku w tzw. „dniu smoka". Według legend, tego poranka boski smok zstępował z nieba na ziemię. Ekspresyjne malowidła przedstawiają go w kolorze żółtym lub niebieskim, ścigającego magiczną płonącą ogniem perłę. Gdy smok ją schwyci, stanie się wszechwładny i nieśmiertelny — mówią ludowe opowieści.
Wśród pejzaży, najciekawsze przedstawiają Góry Diamentowe, kryjące dziesiątki buddyjskich i taoistycznych świątyń. Pragnieniem każdego Koreańczyka jest odwiedzenie tych miejsc wiecznej szczęśliwości przynajmniej raz w życiu. Artystyczne wizerunki górskich łańcuchów i szczytów dalekie są od realizmu, a bliskie geometrycznej abstrakcji.