Rz: W maju aktorzy scen warszawskich recytowali wiersze Zbigniewa Herberta w specjalnym zabytkowym tramwaju. Pan całość wyreżyserował. Skąd ten pomysł?
Maciej Rayzacher: Wystarczy przeczytać fragment wiersza „Wysoki Zamek”, w którym Herbert pisze: „tramwaj spala się w ekstazie/ na dachu/ kometa/ z fioletowym ogonem/ żarliwy jazgot/ blachy czerwonej/ blachy ochrypłej/ blachy triumfującej...”. Poza tym z relacji rodziny wiemy, że Herbert lubił jeździć tramwajami, także w Warszawie.
Jednak czy środki komunikacji miejskiej są odpowiednie do słuchania poezji?
Jeździliśmy przedwojennym tramwajem, który był pięknie wymalowany. Oczywiście strasznie hałasował podczas jazdy, terkotał. Do tych warunków trzeba było dostosować sposób recytacji. Mimo tych utrudnień nasza akcja dowiodła, że warto tą drogą – w tramwajach lub autobusach – przybliżać ludziom poezję. To jest metoda na dotarcie do tych, którzy na co dzień nie mają z nią kontaktu. Naszym tramwajem przejechało się około 800 pasażerów. Rozdaliśmy im kilkaset broszurek z wierszami Herberta. Niektórzy wyglądali na zaskoczonych, ale potem w skupieniu wczytywali się w to, co Herbert napisał. To było bardzo udane przedsięwzięcie.
A jak reagowali ludzie podczas Nocy Muzeów, gdy prezentował pan poezję i prozę Zbigniewa Herberta na Zamku Królewskim?