Makabryczne atrakcje na turystyczne wakacje

W „Bajabongo”, opowieści rysunkowej bez słów, Marek Turek zaprasza do kurortu z wyobraźni

Publikacja: 12.06.2008 01:06

Makabryczne atrakcje na turystyczne wakacje

Foto: Rzeczpospolita

„Bajobongo” to był muzyczny hit sprzed lat. W interpretacji Marka Turka, rysownika i scenarzysty, z nieco inną pisownią – „Bajabongo” – przeobraził się w przebojowe wakacje. Tylna okładka naśladuje turystyczny prospekt: oferta z gatunku all inclusive i mnóstwo atrakcji. Nie ma tylko ubezpieczenia na życie.

Polecam zwolennikom ideologii absurdu. Zupełnie odjechany komiks. Surrealistyczne krzyżówki serwowane w odrzutowym tempie. Różne zapożyczenia, aluzje, cytaty – co w dobie postmodernizmu liczy się autorowi na plus. Niektóre sytuacje wzięte z obserwacji; większość – wyimaginowanych. Można odczytać je jako symboliczne.

Turek rysuje gęsto, nie daje wytchnienia oczom ani wyobraźni. Stosuje filmowe efekty – zbliżenia, oddalenia, zmiany perspektyw. Łączy groteskę z fotograficznym realizmem. Na dodatek treść zawiła jak labirynt. Podrzucam więc nić ułatwiającą przebycie tej plątaniny.

Bajabongo to kraj na pustkowiu. Tutejsze stwory przyjmują co rano opłatki, po których połknięciu strzelają im z oczu i ust snopy światła. Ustawione w rzędy, wytyczają pas do lądowania samolotu transportującego turystów. I oto wysypuje się gromadka wczasowiczów.

Potem indywidualna przygoda jednej z ludzkich mrówek. Kelner przynosi mu na basen superbonus: wizyta w pobliskim zamku. A tam wrzucają go do głębokiej studni. Zamienia się w krwawy placek; nadworny artysta przerabia rozbryzg w abstrakcyjny obraz. Gruby kacyk ogląda wystawę podobnych kleksów. Następnie podpala je i podziwia rezultaty. Z ognia wylatują motyle...

Teraz główna atrakcja Bajabongo: safari. Tubylec na słoniu o pajęczych nogach (zwierzę z obrazu Dalego) napuszcza na skrzaty bestie. Relaks w hotelu, a po kolacji – wieczór regionalny. W programie rytualne mordy, taniec na rurze i ostry seks z miejscową boginią Kali. Kali błyskawicznie zachodzi w ciążę, rodzi i zjada noworodka. I już koniec wczasów.

Ale powrót do pracy udaremnia samolotowa katastrofa. Główny bohater – wielokrotnie uśmiercany i odradzający się turysta – dryfuje na tratwie z walizki. Przeżywa kolejną przygodę, tym razem na motywach filmu „Szczęki”. Finał całej wyprawy: przekrój przez ludojada, ze świeżo połkniętym posiłkiem. Kłania się Damien Hirst i jego przekrojona krowa z cielakiem. Koń by się uśmiał. Ten, który mówi.

Marek Turek, Bajabongo, Wyd. Kultura Gniewu, Warszawa 2008

„Bajobongo” to był muzyczny hit sprzed lat. W interpretacji Marka Turka, rysownika i scenarzysty, z nieco inną pisownią – „Bajabongo” – przeobraził się w przebojowe wakacje. Tylna okładka naśladuje turystyczny prospekt: oferta z gatunku all inclusive i mnóstwo atrakcji. Nie ma tylko ubezpieczenia na życie.

Polecam zwolennikom ideologii absurdu. Zupełnie odjechany komiks. Surrealistyczne krzyżówki serwowane w odrzutowym tempie. Różne zapożyczenia, aluzje, cytaty – co w dobie postmodernizmu liczy się autorowi na plus. Niektóre sytuacje wzięte z obserwacji; większość – wyimaginowanych. Można odczytać je jako symboliczne.

Literatura
Kto wygra drugą turę wyborów: „Kandydat” Jakuba Żulczyka
Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego