Bardzo lubię książki o książkach: wspomnienia wydawców, zapiski drukarzy, pamiętniki księgarzy, marginalia projektantów, notatki bibliofilów itd. Potrafią pisać zajmująco, czego dowodem ich popularność na rynkach zachodnich. Szkoda, że u nas takie publikacje pojawiają się nader rzadko.

Kelly to kolekcjoner i erudyta. Przyznaje, że już jako dziecko zbierał kompletne edycje – autorów, serii wydawniczych, projektantów. O powstaniu niniejszej pracy zadecydował przypadek: lektura wstępu do edycji greckich klasyków uświadomiła mu, jak niewiele ich utworów przetrwało do naszych czasów. „W wieku piętnastu lat postanowiłem, że sytuację tę należy naprawić. Zacząłem spisywać »Wykaz utraconych książek«. Szybko stało się jasne, że temat nie ogranicza się do Grecji…”.

Kelly na podstawie zachowanych dokumentów, przekazów, zapisków odtwarza żywoty ksiąg (także manuskryptów), które zaginęły w zawierusze dziejów. Czasem nie wiadomo, czy rzeczywiście powstały lub czy miały formę, jaką im przypisywano (np. księgi Starego Testamentu). Wątpliwości budzi nieraz istnienie samych autorów, np. minstrela Widsitha Obieżyświata czy Homera. Według niektórych naukowców nie były to postaci, lecz nazwy nadane grupie recytatorów. O samym wynalazku pisania Kelly mówi z ironią. Chociaż przyznaje się do niego każda wczesna kultura, realia są prozaiczne: pismo wynaleźli rachmistrze w Mezopotamii, „wszystkie najdawniejsze dokumenty pisane trójkątnymi klinowymi znakami to zapisy transakcji, inwentarze bydła i spisy”. Przed literami były znaki rachunkowe.

Bogiem a prawdą można by przytaczać cytat za cytatem – Kelly postanowił się popisać i 80 biografii pełnych jest faktów mało znanych czy oryginalnie interpretowanych. Z opisu zniszczeń, jakim uległy prace Richarda Burtona po jego śmierci, widzimy, że to nie żona zawiniła najwięcej, choć tradycyjnie na nią historycy zwalają całą winę. Planowane utwory Dostojewskiego wcale nie przepadły, lecz zostały przez autora połączone i rozbudowane w jeden – „Braci Karamazow”. Nie wiadomo, czy odnajdzie się mityczna powieść Brunona Schulza, „Mesjasz”, gdyż nie żyje już nikt z tych, którzy coś na jej temat wiedzieli: bratanek pisarza Alex, szwedzki ambasador Öberg, Jerzy Ficowski…

Tak można by dużo i długo. Lepiej wziąć do ręki ten dobrze przetłumaczony i troskliwie zredagowany tom, by samemu poznawać historię literatury. Kiedyś była to sztuka prawdziwie ceniona – gdy Kalidasa, największy sanskrycki poeta, został zamordowany, nieutulony w żalu król dokonał samospalenia. To musiała być żarliwa miłość…