Krytyka ułatwiona

O pisarzach „źle obecnych” w tak zwanym mainstreamie trzeba mówić bez taryfy ulgowej, ale i bez histerii

Publikacja: 30.08.2008 01:50

Krytyka ułatwiona

Foto: Rzeczpospolita

Red

Zmartwiły mnie ostatnie artykuły Andrzeja Horubały drukowane na łamach „Rzeczpospolitej”. Cenię jego zbiór szkiców „Marzenie o chuliganie” i żałowałem, gdy zamilkł na wiele lat jako krytyk literacki. Tym większym rozczarowaniem był dla mnie tekst Horubały o Herbercie czytanym „nieodświętnie”. Ja bym powiedział raczej – czytanym nonszalancko, albo – jakby to powiedział Witkacy – spłyciarsko.

Nie bardzo wiadomo, czego tu więcej: tupetu, ignorancji czy trywializowania spraw potencjalnie i faktycznie ważnych. Czytając spostrzeżenia Horubały na temat sporu Herberta z Miłoszem, redukujące ów spór do nieledwie pijackich majaków autora „Pana Cogito”, przypomniałem sobie rozmowę, jaką niegdyś odbyłem z kierowcą tira wiozącym mnie autostopem przez Niemcy. Gdy się dowiedział, że studiuję polonistykę z zadowoloną miną dał mi błyskawiczny przegląd dziejów naszej literatury: Wyspiański miał syfa, Gałczyński i Broniewski byli alkoholikami, Witkacy ćpał, a Słowacki to onanista… Cóż, można i tak. Król jest rzeczywiście nagi, tylko cóż z tej nagości wynika? Łatwy skandalik. Czy tak zrozumiemy pisarzy i samych siebie, pisarzy tych czytających, kochających ich, a czasem nienawidzących?

Można też w takim duchu opisywać potyczki Herberta z Miłoszem, choć nie bardzo to pozwoli nam pojąć temperaturę tego sporu i oddźwięk, jaki wywołał on wśród Polaków. No i będzie to wyjaśnienie jednak nieprawdziwe, na co zwracał już uwagę Zdzisław Najder w wywiadzie udzielonym „Dziennikowi”. Wystarczy zresztą przeczytać korespondencję Herberta z Miłoszem, aby zrozumieć, że spór, choć utajony, toczył się od dawna i że chodziło w nim o sprawy naprawdę istotne, że był on częścią sporu autora „Traktatu poetyckiego” z pokoleniem wojennym.

W takim kontekście jednak bardzo sensowna jest konstatacja Masłonia, że Miłosz nie napisał utworu o Katyniu. Masłoń nie pisze, że Miłosz milczał na ten temat! Oczywiście, wspominał i to wielokrotnie o Katyniu, ale nigdy nie napisał na ten temat wiersza. Takiego choćby jak „Guziki”. Dostrzeżenie tej różnicy zdaje się ważne, co oczywiście nie znaczy od razu, że Miłosz był „be”, a Herbert „cacy”. Ale różnica jest. Myślę, że charakterystyczna. Znacząca w kontekście wspomnianego, „pijackiego” jakoby, sporu.

„Guziki” to zresztą wiersz znakomity, podobnie jak „Potęga smaku”, choć nie wiem, czy mógłbym do takiej opinii przekonać kogoś, kto czyta poezję, nakładając mędrca szkiełko, i kto „załatwia” Szymborską epitetem „poetki drugorzędnej”…

Ale nie pisałbym o tym wszystkim, gdybym się nie poczuł wezwany do tablicy uwagami Horubały o „Dolinie Nicości” Wildsteina, bo m.in. i ja należę do tych krytyków, którzy zestawiali tę „świetną publicystyczną powieść” z arcydziełami literatury polskiej, a konkretnie z „Weselem” i „Generałem Barczem”, co, jak ocenia Horubała, jest świadectwem nie najlepszego stanu krytyki literackiej i braku zdolności do krytycznego czytania literatury. Rozumiem, że zarzut dotyczy tylko części krytyki, bo w końcu „Dolinę Nicości” krytykowano i to mocno, i to nie tylko piórem redaktora Blumsztajna. Horubała nazywa tę „nie najlepszą” krytykę „prawicową”, choć chwalili Wildsteina też autorzy z prawicą niekojarzeni. O kogo więc chodzi? Niżej podpisanego? Burka? Koehlera? Boleckiego?Mniejsza jednak o to, zauważę w swojej obronie, że porównania „Doliny Nicości” do arcydzieł, wbrew temu co insynuuje Horubała, nie muszą służyć „reklamie” powieści, są elementarnym zabiegiem porównawczym i mogą wskazywać na pewną tradycję, w którą się ona wpisuje, wyjaśniać za pomocą odwołania do tekstów najlepiej znanych pewne chwyty pisarza, sposób widzenia przezeń świata etc. W takiej intencji zestawiałem zresztą kiedyś „Umoczonych” Horubały ze wspomnianym „Generałem Barczem”. Oczywiście wyobrażam sobie, że można zderzyć „Dolinę Nicości” z Mannem, Proustem, Dostojewskim i kim chcecie, i ją w ten sposób zlikwidować. Tylko po co? Co z tego będzie miała nasza literatura? Czy na pewno tak „wyhodujemy” książki dla nas ważne?

Oczywiście jest w takich porównaniach powieści Wildsteina do Mickiewicza czy Wyspiańskiego element (do) wartościowania, chętnie się do tego przyznaję, bo cenię „Dolinę Nicości” i wcale nie dlatego, że trwa wojna cywilizacji albo że „oni” mają „swojego” Pilcha czy Masłowską. Czy toczę jakąś „grę krytyczną”? Tak, ale tak jak to czyni chyba każdy krytyk, w samotności, w swoim krytycznym sumieniu, ryzykując błędy. W tej grze chodzi także o maksymalne poszerzenie przestrzeni wolności we współczesnej literaturze polskiej. Dzisiaj elementem tej „gry” jest próba poważnego mówienia o pisarzach „źle obecnych” w tzw. mainstreamie. Bez taryfy ulgowej, ale i bez histerii.

Oczywiście nie odmawiam Horubale prawa do narzekania, wolałbym jednak, aby nie ograniczyło się ono do uprawiania krytyki insynuacyjnej, aby raczej skupił się na tym, co pisarz napisał, niż na tym, co jego zdaniem powinien napisać (Wildstein nie napisał o aferze Rywina, ale nie napisał też o tarczy antyrakietowej, wstąpieniu polski do UE, klęsce koncepcji PO – PiS i pani Kowalskiej, która złamała nogę w roku 1996).

Na marginesie: nie jestem też pewien, czy Wildstein „kreuje świat i ludzi, by ich nienawidzić”. Wystarczy przyjrzeć się Returnowi czy postaciom kobiecym. Nie jestem zresztą pewien, czy kreowanie w literaturze „świata i ludzi, by ich nienawidzić” jest w oczach Horubały jeszcze konstatacją czy już pretensją. Czy chodzi mu to, że pisarz powinien kreować świat i ludzi, by ich kochać, lubić, szanować? No tak, zapewne po to, by ich „zrozumieć”! Ale czy zawsze to zrozumienie jest możliwe i konieczne? Literatura to także „złe” emocje. Czy czasem nienawiść nie może jednak służyć rozumieniu świata? Przepraszam, że sięgnę znowu do arcydzieł, ale czy taki Nowosilcow w III części „Dziadów” stworzony został po to, by go pokochać? A „zohydzeni” bohaterowie „Boskiej komedii”? I czemu konieczne zadaniem „naszej” krytyki miałoby być zobaczenie w „Dolinie Nicości” naszej śmieszności i małości? Niech nam to zresztą pokaże w swoim imieniu Horubała i przestanie zwalać tę robotę na „nas”. Myśmy swoje zrobili!

Poza tym: książki o „naszej małości i śmieszności” już są – napisał je Horubała, a poza tym są dzieła Andermana, Pilcha, Huellego i całego współczesnego legionu ich naśladowców. Nie wiem, jak „naszą” krytykę, ale mnie bardziej ciekawią dzieła pokazujące „naszą” powagę, a może nawet wielkość. Coś takiego robi w swej powieści Wildstein. To zdaje mi się trudniejsze. To lubię.

Autor jest historykiem literatury i krytykiem literackim, pracownikiem naukowym Wydziału Polonistyki UJ, współzałożycielem i redaktorem pisma „Arcana”

Zmartwiły mnie ostatnie artykuły Andrzeja Horubały drukowane na łamach „Rzeczpospolitej”. Cenię jego zbiór szkiców „Marzenie o chuliganie” i żałowałem, gdy zamilkł na wiele lat jako krytyk literacki. Tym większym rozczarowaniem był dla mnie tekst Horubały o Herbercie czytanym „nieodświętnie”. Ja bym powiedział raczej – czytanym nonszalancko, albo – jakby to powiedział Witkacy – spłyciarsko.

Nie bardzo wiadomo, czego tu więcej: tupetu, ignorancji czy trywializowania spraw potencjalnie i faktycznie ważnych. Czytając spostrzeżenia Horubały na temat sporu Herberta z Miłoszem, redukujące ów spór do nieledwie pijackich majaków autora „Pana Cogito”, przypomniałem sobie rozmowę, jaką niegdyś odbyłem z kierowcą tira wiozącym mnie autostopem przez Niemcy. Gdy się dowiedział, że studiuję polonistykę z zadowoloną miną dał mi błyskawiczny przegląd dziejów naszej literatury: Wyspiański miał syfa, Gałczyński i Broniewski byli alkoholikami, Witkacy ćpał, a Słowacki to onanista… Cóż, można i tak. Król jest rzeczywiście nagi, tylko cóż z tej nagości wynika? Łatwy skandalik. Czy tak zrozumiemy pisarzy i samych siebie, pisarzy tych czytających, kochających ich, a czasem nienawidzących?

Pozostało 83% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski