Anita Brookner od 28 lat wydaje książki z regularnością, jaką dałoby się określić regułą „jeżeli wiosna, to nowa powieść Brookner”. Ta dystyngowana starsza pani zadebiutowała późno, mając 53 lata. Była cenionym historykiem sztuki, prowadziła wykłady nie tylko w londyńskim Courtauld Institute, ale także w Cambridge. W wywiadzie, jakiego udzieliła przy okazji publikacji najnowszej powieści „Strangers” (Fig Tree), tłumaczyła zwrot ku literaturze: „Czułam, że zaczynam wpadać w rutynę akademickiego belfra, poza tym zbliżała się emerytura. Chciałam ją wyprzedzić, pisanie wydawało mi się niezwykle wzniosłym zajęciem”.
„Strangers”, podobnie jak wszystkie pozostałe utwory Brookner, jest wariacją na temat samotności, kłopotów z adaptacją, odrzuconych uczuć. Pisarka jest osobą zamkniętą w sobie, unikającą rozgłosu, niechętnie udzielającą informacji o życiu prywatnym. Recenzenci jednak właśnie w nim starają się doszukać wpływów kształtujących jej prozę. I nie bez racji: Anita Brookner pochodzi z rodziny żydowskich emigrantów, nigdy nie wyszła za mąż, nie ma dzieci, mieszka sama. Jej matka, śpiewaczka wodewilowa, poświęciła karierę dla męża i rodziny. Bohaterki powieści Brookner to zwykle kobiety w średnim wieku, finansowo niezależne, ale bez partnera, szukające zarówno przyczyn kryzysu w swoim życiu, jak i dróg naprawy.
Rodzice autorki nie byli szczęśliwi. Powodem nie były finanse – handel tytoniem zapewniał stałe dochody, nie umniejszały ich żadne wojny ani kryzysy. Matka uważała, że wyszła za niewłaściwego mężczyznę, co z kolei męczyło ojca.
– Byli sobie oddani i lojalni, co tylko potęgowało ich udrękę – mówi. Jej bohaterki też cierpią – Brookner przyznaje, że pisze stale tę samą książkę, której nawet jej przyjaciele nie chcą już czytać. – To dla nich zbyt przygnębiająca lektura – mówi.
W „Strangers” główną postacią jest mężczyzna, 73-letni Paul Sturgis, majętny emeryt, dawny urzędnik bankowy. Niestety, sam jak palec – nie założył rodziny, nie miał rodzeństwa, rodziców dawno pochował. Przyjaciele, a właściwie koledzy z pracy odsunęli się z czasem. Sturgis mieszka w niedużym bloku pośród młodych ludzi, za rozrywkę ma lektury i spacery, rozmawia z fryzjerką i okolicznymi sklepikarzami. Nuda? A jakże, sam już zaczyna ją odczuwać – coraz gorzej sypia, coraz częściej robi sobie wymówki, że przegrał życie. Nadal jednak nie wie, co zawalił. Nieoczekiwany kontakt z trzema kobietami – równą wiekiem kuzynką, nieco młodszą dawną kochanką i przypadkowo poznaną w Wenecji młodą niewiastą – jest łagodnym wstrząsem, który umożliwia mu głębszą i bardziej uczciwą ocenę własnego zachowania. Nabiera odwagi, nie skrywa poglądów, podejmuje wyzwanie.