Chłonęłam „Klezmerów” z największą frajdą. Czegoś takiego jeszcze nie było: opowieść graficzna, w której rozbrzmiewa (dosłownie) muzyka. Widać ją też w gestykulacji i mimice bohaterów; w sekwencjach choreograficzno-koncertowych; w dymkach, które są swoistym zapisem dźwiękowym. Jeśli komuś te piosenki nie grają w duszy, może wspomóc się płytami. Lista utworów i wykonawców – na końcu książki.
Joann Sfar, autor komiksu, to wszechstronnie utalentowany erudyta: tworzy komiksy, scenariusze filmowe, gra na ukulele, śpiewa, komponuje, komentuje teksty filozoficzne…
Urodzony w Nicei 38 lat temu, ma we krwi klezmerską muzykę: jego przodkowie pochodzili z małych miasteczek Ukrainy i Polski. Niestety, nie zna konkretów z ich życia – jakoś nie dawali namówić się na wspomnienia.
Wymyślił więc sobie „rodzinę zastępczą”, wzorując się na bohaterach Chagalla i Singera. Po malarzu z Witebska przejął pastelową kolorystykę i ulotny, trochę niematerialny sposób malowania postaci; od warszawsko-nowojorskiego pisarza zapożyczył kilka wątków, a przede wszystkim – charaktery. Resztę dośpiewał sobie z żydowskich legend i dowcipów.
[srodtytul]Farty i niefarty[/srodtytul]