Pisarz portretuje Paryż lat 30. i jego mieszkańców – sympatyzujących z faszystami lub bezrefleksyjnych w obliczu zbliżającej się katastrofy. Pokazuje rodaków, którzy w czasie okupacji „troszczyli się” o pożydowskie majątki. Mówi o współodpowiedzialności za zbrodnię.
A jednak jego książka nie stanowi wyłącznie świadectwa domowej hańby. „Powracający głód” uważam za ponadczasową przypowieść o cywilizacji znajdującej się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
[srodtytul]Mięso diabła[/srodtytul]
Le Clezio – urodzony w roku 1940 – ma z czasów wojny tylko mgliste wspomnienia. Na pewno wie, że poznał wtedy głód. Pisze, że po wkroczeniu wojsk alianckich razem z innymi dziećmi biegał za ciężarówkami i prosił żołnierzy o gumę do żucia. Był tak złakniony tłuszczu, że wypijał oliwę po sardynkach. Pożerał amerykańską mielonkę, która dla tych, co nigdy nie zaznali głodu, stanie się synonimem czegoś obrzydliwego. W Meksyku, dokąd trafił w wiele lat później już jako autor głośnego debiutu, nazywano tę konserwę „carne del diablo”, mięsem diabła.
To wszystko, co noblista mówi o sobie wprost. Ważniejsze jednak, czego możemy się domyślać. W postaci Ethel – bohaterki tej prozy, dziewczyny, której młodość przypada na czas wojny, Le Clezio sportretował swoją matkę.