Książki w epoce migracji

Rozmowa z Alainem Mabanckou. Kongijski pisarz opowiada o cierpieniu Afryki, cyfrowej Biblii i nowej erze światowej literatury

Publikacja: 30.09.2009 19:11

Kongijski pisarz spotkał się ze swymi polskimi czytelnikami w Warszawie

Kongijski pisarz spotkał się ze swymi polskimi czytelnikami w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

[b] Bohaterowie obu pańskich powieści wydanych w Polsce to pijaczyna i niedoszły morderca. Interesują pana tylko złamane życiorysy?[/b]

[b]Alain Mabanckou:[/b] Dorastałem wśród zepchniętych na margines, w biednym kongijskim mieście Pointe-Noire. Afrykańczykom, którzy żyją w rozpaczy, chcę dać nadzieję. W "Stu latach samotności" opisani są ludzie źli, chorzy, złamani, ale trwający w magicznym świecie. Podobną przestrzeń starałem się stworzyć w "African Psycho". Tytułowy bohater wierzy, że osiągnie zbawienie poprzez zbrodnię.

[b]Co mu podsunęło taki pomysł? [/b]

Zachodnia cywilizacja korumpuje afrykańskie umysły. Ludzie oglądają "Rambo" albo "Człowieka z blizną" i chcą być jak Stallone i Pacino. To także pragnienie ucieczki, bo reguły życia społecznego w Afryce są nie do zniesienia. Kwitną dyktatury. Afryka nie jest biedna, jest okradana przez swych przywódców. I cierpi.

[b]Obie powieści napisał pan językiem mówionym. W "Kielonku" nie ma nawet kropek ani wielkich liter. Dlaczego? [/b]

Napisanych słów można się w Afryce wyprzeć, ale wszystko, co się powie, ma konsekwencje. Bo trwa w czyjejś pamięci. Długo przed kolonizacją opowiadaliśmy i spisywaliśmy historie własnymi słowami. Teraz mieszam język francuski ze stylem, w jakim mówimy na ulicach Brazzaville czy Pointe-Noire.

[b]Tytułowy Kielonek siedzi w barze i archiwizuje losy jego klientów. To samo robią miliony blogerów na świecie. Skąd ta mania potwierdzania swojego istnienia? [/b]

Pewnie ze strachu przed śmiercią, to pragnienie sławy, chęć zatrzymania czasu. Trudno mi mówić za innych, sam nie wiem, dlaczego jestem pisarzem. Obudziłem się któregoś dnia i zapisałem, co miałem w głowie.

[b]Chcemy spisywać i utrwalać życie, ale niebawem książki będziemy czytać w formatach cyfrowych – nienamacalnych, nierzeczywistych.[/b]

Nie wierzę, by papier mógł zniknąć. Od lat słyszę proroctwa o śmierci książek, a przecież nie przestaniemy ich potrzebować. Wyobraża sobie pani, że wierni w kościołach śpiewają psalmy z komputerów? Jezus by się zdziwił prognozami o rychłym zniknięciu Biblii. Prędzej niż książki znikną komputery.

[b]Miał pan 20 lat, gdy wyjechał z Konga. Tak robią tam wszyscy, którzy chcą coś osiągnąć? [/b]

Od wyjazdu zależało moje życie. Jechałem do Paryża z planami kariery prawniczej, w Kongu nie mogłem wówczas robić doktoratu. Pojechałem, bo dostałem stypendium uwarunkowane zobowiązaniem, że wrócę do kraju. Gdyby pisarski plan nie wypalił, wróciłbym. I to samo powinni zrobić afrykańscy imigranci, którzy wegetują w Europie na zasiłkach. W ojczyźnie nie musieliby żebrać. Znaleźliby zajęcie, pomoc. U siebie byliby nowymi ludźmi.

[b]A pan – afrykański pisarz wykładający literaturę francuską na kalifornijskim uniwersytecie – gdzie czuje się u siebie? [/b]

Żyję na trzech kontynentach, moim domem jest świat. Chciałbym jednak uchodzić za Kongijczyka, któremu Europa i Ameryka dały gościnę.

[b]Czy literatura przyszłości należy do was – transkontynentalnych autorów żyjących na walizkach? [/b]

Ona już należy do pisarzy takich jak Zadie Smith, Hanif Kureishi czy Salman Rushdie. Żyjemy w stuleciu migracji, więc literatura musi poszukiwać nowych terytoriów, by podpowiadać, jak pozostać sobą w drodze. Jak przewozić swoją tożsamość kulturową do innych krajów. Literatura ma umożliwiać spotkanie i zbliżenie. Być podróżą, która pozwoli pojąć rzeczywistość.

Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera