Reklama
Rozwiń
Reklama

Kamikadze komiksu

„Japonia widziana oczyma 20 autorów” to rezultat zaproszenia grupy artystów na czasowy pobyt w atrakcyjnym miejscu w zamian za prace. Ale wizyta reprezentacji Francji na japońskich wyspach miała szczególny charakter. To była konfrontacja dwóch największych na świecie potęg komiksowych.

Publikacja: 27.10.2009 11:00

"Japonia widziana oczyma 20 autorów"

"Japonia widziana oczyma 20 autorów"

Foto: ROL

Do zawodów doszło cztery lata temu. Gościom dano fory: ich dziesięciu na ośmiu Japończyków. Choć tak naprawdę siły były wyrównane, jako że Frédéderic Boilet, urodzony 49 lat temu w ?pinal, od 16 lat mieszka w Tokio i skutecznie konkuruje z mangakami, czyli rdzennymi rysownikami mangi (zainicjował nawet ruch Nouvelle Manga). Taki wyczyn nie udał się prawie nikomu spoza Japonii.

[srodtytul]Francuski desant[/srodtytul]

Boilet zaprosił kilku uzdolnionych rodaków na dwutygodniowe, pracowite wakacje. Zostali w pojedynkę rozrzuceni od Kiusiu – najbardziej wysuniętej na południe wyspy archipelagu, po północną wyspę Hokkaido. Oczekiwano od nich błyskawicznej aklimatyzacji, wniknięcia w obcą im kulturę plus stworzenie prac na tempo i na temat. Prawdziwi kamikadze komiksu.

Większość salwowała się rysowanym dziennikiem z podróży. A także uciekała się do pomocy i opinii zadomowionych w Japonii swojaków. Na przykład Joann Sfar zwrócił się do osiadłego tamże przyjaciela Francuza. W serii zatytułowanej „Tokio według Oualtérou” po prostu odtworzył jego wrażenia i refleksje. Swoją drogą, jedynie rysunki Sfara wyróżniają się „europejskością” (wzięłam w cudzysłów, bo ten świetny artysta korzysta też z tradycji żydowskiej, wschodniej, zwłaszcza inspiruje go sztuka Chagalla).

Sfar nie jest jedyną gwiazdą antologii. W zestawie znalazło się kilku równie utalentowanych twórców, m.in. kontrowersyjny Emmanuel Guibert czy przewrotny Nicolas de Crécy. No i znakomity, wspomniany już Boilet, który potrafił łączyć styl mangi z frankofońskim spojrzeniem na Japonię. Miniatura „W alkowie miłości” ma surrealistyczny klimat: bohater (czyli autor) rysuje nagą modelkę, jednocześnie wyliczając przedmioty z najbliższego otoczenia. Jednak nie ocenia ich pod kątek bieżącej przydatności, lecz jako odpady, którymi staną się w najbliższej przyszłości.

Reklama
Reklama

Dowiadujemy się, kiedy i w jaki sposób należy pozbywać się śmieci. Zapewniam – niesamowicie skomplikowane! A stosowanie się do przepisów – to obywatelski obowiązek Japończyka.

[srodtytul]Tradycja na dziś[/srodtytul]

Jak w międzynarodowym pojedynku wypadają słynni rysownicy mangi? Przede wszystkim, wyróżnia ich precyzyjna, realistyczna kreska i specyficzny klimat prac. Jest w tym jakaś magia: niby banalne, zwyczajne scenki przeobrażają się w metaforyczne opowieści o japońskiej duszy. Mistrzem tego gatunku jest niewątpliwie jeden z najstarszych autorów uczestniczących w projekcie, Jiro Taniguchi (ur. 1947 rok). Jego nostalgiczne „Letnie niebo” dotyczy tradycyjnego, przedmiotowego traktowania kobiet i ich uczuć. Nie ma w tym jednak buntu, raczej bezemocjonalna konstatacja.

Najwięcej frajdy dostarczyła mi miniatura Taiyo Matsumoto. Czterdziestolatek, posługujący się wyrazistą, jakby „wydrapaną” kreską. Miejscami sztywną, gdzie indziej fenomenalnie swobodną, ekspresyjną. Zawsze doskonale charakteryzującą postaci. Jego opowieść o rysowniku Kankichim wywodzi się ze starych opowieści zen – traktuje o mistrzu, który pewnego dnia przeskoczył przez własnoręcznie narysowany okrąg i znikł na zawsze. Pozostawił jedynego przyjaciela – białego psa. Trzeba zobaczyć, co Matsumoto wyprawia z tym zwierzakiem! Raz przypisuje mu rolę bodyguarda artysty, po ludzku warczącego do prześmiewców „Spadać”; innym razem zasiada po turecku i kontempluje robotę swego pana; a po jego zniknięciu układa się z fają w pozie hurysy. Dowcipne, metaforyczne, mądre.

[srodtytul]Polski aneks[/srodtytul]

Biało-czerwoni także zaistnieli w zbiorze – lecz jedynie w polskiej edycji. Trójka autorów – w tym popularny rysownik Michał „Śledziu” Śledziński oraz wydawca Hanami Radosław Bolałek, młody biznesmen-japonista – podpięła się pod francusko-japoński projekt z prawie czteroletnim opóźnieniem. Śladem ich wyprawy do Japonii są dwie historie. Moim zdaniem, nic nie wnoszące do oryginalnego zestawu. Impresje Polaków są powierzchowne i jakoś szkolne, naiwne. Co gorsza, odbiegają od pozostałych komiksów artystycznym poziomem. Jednak wypada to darować Bolałkowi, bo dzięki jego pasji od kilku lat mamy w Polsce dostęp do najciekawszych dzieł i twórców mangi. Choćby poprzez antologię „Japonia widziana oczyma 20 autorów”.

Reklama
Reklama

[b][i]Japonia widziana oczyma 20 autorów[/b]. Tłum. Magdalena Tomaszewska-Bolałek. Wyd. Hanami 2009[/i]

 

Do zawodów doszło cztery lata temu. Gościom dano fory: ich dziesięciu na ośmiu Japończyków. Choć tak naprawdę siły były wyrównane, jako że Frédéderic Boilet, urodzony 49 lat temu w ?pinal, od 16 lat mieszka w Tokio i skutecznie konkuruje z mangakami, czyli rdzennymi rysownikami mangi (zainicjował nawet ruch Nouvelle Manga). Taki wyczyn nie udał się prawie nikomu spoza Japonii.

[srodtytul]Francuski desant[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Literatura
Marta Hermanowicz laureatką Nagrody Conrada 2025
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Literatura
Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama