Żyją we dwie w ogromnym krakowskim mieszkaniu – zaborcza babka i genialna wnuczka. No, może nie genialna, ale wyjątkowo zdolna. Nie skończyła trzech lat, a już umiała czytać i pisać; wkrótce wymyśliła sobie „pseudonim” – Kasika Mowka.
Tak podpisywała fantastyczne historyjki, którymi zapełniała dziesiątki szkolnych kajetów. Jednak ze szkołą – kiedy już do niej poszła – miała na pieńku. Była aspołeczna. Wredna. Pogardliwa. Nudziła się z rówieśnikami, nie umiała z nimi bawić. Wszystko z winy babki, która ubezwłasnowolniła dziewczynkę nadmierną służalczością. Izolowała przed „złym” światem, dbając jedynie o jej rozwój intelektualny.
Dalszy scenariusz nietrudno przewidzieć. Kasika rośnie, lecz nie dojrzewa. W końcu narcyzm, egotyzm oraz niezaradność obracają się przeciwko niej samej. Zaczyna do niej docierać, ze nie tak wygląda prawdziwe życie, lecz nie umie wyrwać się z sieci babczynej miłości. Frustracja przekłada się na wściekłość skierowaną przeciwko staruszce. Kasika staje się agresywna, okrutna i… coraz bardziej kaleka psychicznie.
Nie wie nic o seksie, o mężczyznach – a odczuwa fizyczne potrzeby. Więc zaspokaja je byle jak, z przygodnym partnerem w pobliskim parku – bo cały jej świat ogranicza się do kamienicy zamieszkałej przez starych ludzi, którymi brzydzi się i gardzi. Finał: babka umiera, panna szuka chłopa-służącego, o co nie łatwo, gdy się ma wygórowane wymagania. Już jako dorosła kobieta, zostaje zmuszona do podjęcia pracy. Byle jakiej, niegodnej jej wybitnych zdolności.
Efekt – przeobraża się w niedomyte, pogrążone w depresji popychle. Nieudacznica. Pytanie – ile w tej historii Katarzyna Nowak przemyciła własnej biografii? Książce daleko do memuaru; realiów też w niej niewiele. Świat i dramat (bo to w sumie dołująca opowieść) Kasiki jest przeskalowany, nadrealny. Postać bohaterki też nierzeczywista, przypomina pokraczne odbicia z gabinetu luster. Mimo to wyczuwa się, że u podłoża opowieści tkwią własne problemy autorki.