Po 1989 r. też rzadko sięgali po pióro. Jeszcze mniej relacji dotyczy procesu, który doprowadził do normalizacji stosunków między Polską Gomułki a RFN, której finałem stała się wizyta Willy’ego Brandta w Warszawie w grudniu 1970 r. Dlatego obok wspomnień profesora Mieczysława Tomali, który przed 40 laty w roli tłumacza uczestniczył w kluczowych rozmowach delegacji polskiej i niemieckiej, nie można przejść obojętnie.
Ale „Niemcy – moją pasją” to także książka o życiu dwu narodów, które skonfrontował ze sobą XX wiek. Tomala, łodzianin z urodzenia (rocznik 1921), wychował się w mieście, w którym obok Polaków żyli Niemcy. Ojciec wysłał go do szkoły niemieckiej, choć nie traktował tego jako deklaracji narodowościowej. Tomala senior słusznie zakładał, że jeśli syn dobrze pozna język niemiecki, wiele dróg awansu stanie przed nim otworem. Na okres dorastania cieniem położyły się II wojna światowa i niemieckie zbrodnie. Już po wojnie 25-letni Tomala uznał jednak, że mimo przelanej krwi oba narody muszą przezwyciężyć wrogość. Początkowo nadzieją na pojednanie miała być przyjaźń z NRD.
Autor został radcą Ambasady PRL w Berlinie Wschodnim i bardzo ciekawie opowiada o tym, jak odkrywał, że pod fasadą oficjalnej przyjaźni trwają dawne uprzedzenia. Doświadczył tego na własnej skórze, gdy zakochał się w urodziwej Karin, sinolożce z NRD. Zarówno władze wschodnioniemieckie, jak i polskie utrudniały, jak mogły, starania młodych o małżeństwo. Zresztą, twierdzi Tomala, to brak autentycznego dialogu z NRD skłonił Władysława Gomułkę do normalizacji stosunków z Bonn. Autor subtelnie stawia pytanie, czy grudniowa masakra nie była prowokacją, która miała towarzysza „Wiesława” ukarać i odsunąć od władzy za zbytnią – jak na gust Moskwy – samodzielność w relacjach z RFN. Ciekawy jest też opis, jak ekipa Edwarda Gierka sprymitywizowała efekty przełomu, uznając, że Bonn musi zapłacić za normalizację grubymi pożyczkami i wykupywaniem tzw. późnych przesiedleńców.
Z autorem nie we wszystkim trzeba się zgadzać. Zbyt cienką kreską rysuje on obraz tego, jak bardzo kariera w dyplomacji PRL wymagała dostosowywania się do ideologicznego rytuału i języka. Ale i tak to niezwykle ciekawe świadectwo dziejów powojennej Polski.