Zbiór humoresek i satyr Juliana Tuwima

Gdy jakieś 60 lat temu przeczytałem po raz pierwszy, a może usłyszałem przez radio, humoreskę Tuwima „Ślusarz", rozbawiony chciałem opowiedzieć ją rodzicom; już po tym, że ferszlus trzeba roztrajbować, z pamięci dokończyli tekst znany im sprzed wojny.

Publikacja: 09.09.2011 15:50

U Tuwima przypomnianego w najnowszym wydaniu „Cyganka oraz inne satyry i humoreski prozą, teksty kabaretowe i aforyzmy" (Iskry, Warszawa 2011) „Ślusarz" został przez skrupulatnego edytora Tadeusza Januszewskiego opatrzony przypisami. Ponieważ przedwojenny żargon zawodowy oparty był na zniekształconej niemczyźnie, Januszewski, korzystając najpewniej ze słownika technicznego niemiecko-polskiego, tłumaczy tekst „Ślusarza" na to, co słownikarzom wydaje się językiem polskim. Tak więc droselklapa to dławica, pufer to odbój, szprajca – odbora, a lochbajtel to przysiek. W dzisiejszym kabarecie można z równym powodzeniem wykonywać obok siebie oba utwory: Tuwima i Januszewskiego.

Zmiana realiów nieco zmniejsza komizm niektórych tekstów: „Dziś w cukierni musiałem przeczekać w ogonku do telefonu pięć osób. Kobiety mówiły bardzo długo. Jedna z nich opowiadała przyjaciółce, jakie suknie nosiły rozmaite nierządnice w nocnym lokalu. Druga tłumaczyła pewnemu mężczyźnie, że nie może... Numer, o który prosiłem, był zajęty. Po 20 minutach czekania! Znowu stanąłem w ogonku. Przede mną – cztery osoby. Cztery kobiety".

Mnóstwo w tym tomiku bardzo trafnych spostrzeżeń: „Radio – to cudowny wynalazek! Jeden ruch ręki – i nic nie słychać... ". Dziś można by powiedzieć to o telewizji: „Aby się poznać z najdalszą rodziną, wystarczy się wzbogacić. Synonim jest to słowo, którego pisarz używa, gdy nie wie, jak się pisze słowo właściwe. Sprzątanie mieszkania: przenoszenie kurzu z jednego miejsca na drugie. W mowie pewnych ludzi słychać błędy ortograficzne".

Są uwagi, które dziś wypada uznać za nazbyt optymistyczne: „Sąd: Grupa ludzi orzekająca, która strona miała lepszego adwokata".

Wciąż żywa jest rzecz „O znajomych". Znajomy jest to „człowiek, któremu podało się kiedyś rękę, wymieniając przy tym swoje nazwisko z ewentualnym oświadczeniem »Bardzo mi przyjemnie«. Poczynając od tej chwili, znajomy zaczyna korzystać ze znajomości, kłania się nam na ulicy i jest zdania, że zna nas »osobiście«. Przedtem znał tylko »z widzenia«. Znajomi bywają wyłącznie starzy i dobrzy. Nie słyszałem nigdy, aby kto powiedział: »Jest to mój młody, względnie zły, znajomy«".

Tragiczny jest komizm sceny przesłuchania mieszkańca wsi w prowincjonalnym sądzie. Rzecz działa się przed wojną na Polesiu, ale uwspółcześniając język podsądnego można by ją sobie wyobrazić obecnie:

„– Trzeciego kwietnia roku bieżącego dróżnik kolejowy zauważył na 168 kilometrze drogi żelaznej, że odkręcacie przy szynach śrubę, którą to śrubą szyny przymocowane są do siebie. Oto jest taka śruba. Czy przyznajecie się do winy?

– Co?

– Pytam się, czy tak było, jak opowiada dróżnik?

– Wiadomo: było. Czemu nie miało być?

– Po co odkręciliście tę śrubę?

– Żeby ja potrzeby nie miał, to ja by nie odkręcał. Ja odkręcił, znaczy u mnie potrzeba pojawiła się.

– W jakim celu?

– Celu takiego, wysoki sądzie, że bez niej nijak nie można. Nam te śrubki konieczna rzecz.

– Komu „Nam"?

– Chłopom. Ta śrubka rzecz bardzo ważna. U nas te śrubki na ciężarki do łowienie ryb.

– Więc wy wszyscy wykręcacie je i używacie jako ciężarków do wędek?

– Do wędek, do sieci, patrząc jaka ryba. Bo jakże bez ciężarku?

– Mogliście wziąć jakiś kawałek ołowiu albo gwóźdź.

– Ołowiu ja na drodze nie znajdę. Jego kupić trzeba. A gwóźdź na nic. Najlepsza mutra od szyn. Ciężka i dziura w niej jest".

Pomyślałem, że powinno się to znaleźć w obowiązkowych lekturach szkolnych. Zaczynam jednak mieć wątpliwości, czy nie byłaby to instrukcja ułatwiająca działalność amatorom rybołówstwa.

U Tuwima przypomnianego w najnowszym wydaniu „Cyganka oraz inne satyry i humoreski prozą, teksty kabaretowe i aforyzmy" (Iskry, Warszawa 2011) „Ślusarz" został przez skrupulatnego edytora Tadeusza Januszewskiego opatrzony przypisami. Ponieważ przedwojenny żargon zawodowy oparty był na zniekształconej niemczyźnie, Januszewski, korzystając najpewniej ze słownika technicznego niemiecko-polskiego, tłumaczy tekst „Ślusarza" na to, co słownikarzom wydaje się językiem polskim. Tak więc droselklapa to dławica, pufer to odbój, szprajca – odbora, a lochbajtel to przysiek. W dzisiejszym kabarecie można z równym powodzeniem wykonywać obok siebie oba utwory: Tuwima i Januszewskiego.

Pozostało 85% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski