Rozmowa z autorem „Przewodnika po warszawskich blokowiskach”

Rozmowa z Jarosławem Trybusiem o książce „Przewodnik po warszawskich blokowiskach”

Publikacja: 10.09.2011 01:01

Mieszkanie na osiedlu Sady Żoliborskie w Warszawie

Mieszkanie na osiedlu Sady Żoliborskie w Warszawie

Foto: Forum

Mieszkasz w blokowisku?

Jarosław Trybuś:

Wychowałem się w domku jednorodzinnym, a teraz mieszkam w kamienicy w centrum Warszawy. W blokowisku mieszkałem w Poznaniu i było to bardzo ciekawe doświadczenie. Lata, które tam spędziłem, wspominam bardzo dobrze. Miałem wygodne mieszkanie z widokiem na zieleń i przemiłych sąsiadów. Funkcjonowała tam nawet prężnie działająca wspólnota.



Według jakiego klucza wybrałeś osiedla do przewodnika? Wielu brakuje, jak chociażby mojego osiedla Ateńska.



Więcej z tych osiedli nie ma, niż jest. Zabrakło osiedla Ateńska, ale są Sady Żoliborskie zbudowane według podobnych założeń, proponujących małe bloki otoczone zielenią. Jeśli mówimy o wielkiej płycie, to uwagę kierujemy na Jelonki, a jeśli myślimy o blokach tuż powojennych, to na Koło. Szukając osiedla w samym środku miasta, trafiamy na osiedle Za Żelazną Bramą. Nieoczywistym wyborem jest Muranów, który łączy modernizm i socrealizm, i jest snem o przeszłości tego miasta zbudowanym na gruzach i z gruzów.



Termin „blokowisko" wciąż kojarzy się źle, a twoim zamiarem było przełamanie stereotypowego myślenia. Udało się?



Ostatnio podeszły do mnie dwie osoby, które powiedziały, że Sady Żoliborskie to nie blokowisko, bo tam się bardzo dobrze mieszka. I to jest symptomatyczne, że jeśli osiedle jest dobre, to nie można nazwać go blokowiskiem. Dlatego to pojęcie nie powinno być odczytywane jednowymiarowo, bo są lepsze i gorsze blokowiska, tak jak są lepsze i gorsze kamienice czy domki jednorodzinne.



Do niedawna mieszkanie w blokowisku, pochodzenie z bloku, powodowało odpowiednie sklasyfikowanie w hierarchii społecznej.



Stygmat „bycia z bloku" jest bardzo nietrafiony i społecznie niebezpieczny. Jeśli będziemy powtarzać, że pochodzenie z blokowiska oznacza wykluczenie, to tak się za chwilę stanie.

I doprowadzi do napięć, jak to się stało w Londynie, gdzie zamieszki zaczęły się właśnie na jednym z blokowisk.

Właśnie tak. Na szczęście nasze blokowiska różnią się od tych w Europie Zachodniej. Osiedla w Europie postkomunistycznej mają to do siebie, że zamieszkują je różne grupy społeczne, a mieszkanie w bloku nie jest wyznacznikiem statusu społecznego. To chroni nas i nasze dzieci przed perspektywą płonących przedmieść. I to jest pozytywne dziedzictwo PRL, bo tamten system stawiał na wymieszanie grup społecznych, ludzi o różnych statusach ekonomicznych. Dziś nie możemy dopuścić do powstawania gett biednych czy bogatych. Na szczęście sami mieszkańcy tego nie chcą. Z tego powodu ogrodzone osiedle Marina na Mokotowie świeci pustkami. Mamy nadreprezentację inteligencji w blokach i to jest fenomen. Można śmiało powiedzieć, że jest nam dobrze w blokach.

Ale co to znaczy, że „jest nam dobrze w blokach"? Może dlatego, że na mieszkanie w kamienicy czy segment nie możemy sobie pozwolić?

Te słowa słyszę wielokrotnie od starszych i młodszych, także na promocji „Przewodnika" i niemal wszystkich spotkaniach, które dotyczą architektury okresu PRL. Przychodzą na nie ludzie czasami tylko po to, żeby bronić bloków i blokowisk, nawet jeśli nikt ich wprost nie atakuje. Twardym dowodem na niesłabnącą popularność bloków jest stabilność cen mieszkań w blokach, a jednocześnie znaczny na nie popyt. Nie mamy też do czynienia z pustostanami na blokowiskach.

Od czego zależy udane blokowisko? Od rozwiązań architektonicznych, otoczenia, mieszkańców?

Od wszystkich tych czynników. Są różne blokowiska, udane i nieudane, ale takie same są kamienice w centrum Warszawy. Są Sady Żoliborskie, skąd ludzie nie chcą się wyprowadzać, bo to jest udane osiedle, ale jest też osiedle Za Żelazną Bramą, które bardzo chwalą sobie studenci czy ludzie, którzy przyjechali do Warszawy na jakiś czas. To osiedle nadal budzi fascynację. Z kolei Koło wydaje się z pozoru niedostępne, ale kiedy już wejdzie się między te bloki, nie chce się stamtąd wychodzić. Wreszcie Bródno, które teraz przeżywa swoją drugą młodość. Okazuje się, że ludzie nie chcą wyprowadzać się z blokowisk, że sobie je chwalą i to jest ciekawa zmiana.

A czy to nie wiąże się ze zmianą patrzenia na Warszawę w ogóle? Twój przewodnik idealnie wpisuje się w modę na stolicę, modę na miłość do miasta i interesowanie się jego historią czy architekturą.

To, że ludzie kupują mój przewodnik, czytają go i spacerują po tych blokowiskach, pokazuje, że mieszkańcy zaczęli przyglądać się Warszawie z ciekawością, że od kilku lat ona ich zaczęła fascynować. Mam wrażenie, że wreszcie dojrzeliśmy do tego miasta i nauczyliśmy się je kochać, chociaż to trudna miłość, bo to nie jest tak po prostu ładne miasto.

W przewodniku nie zajmujesz się tylko strukturą czy historią danego blokowiska, ale też oprowadzasz po sklepikach, kawiarenkach czy skwerkach, które nadają mu klimat.

Pokazuję, jak na geometryczny modernistyczny porządek nakłada się porządek witalny, czyli życie, które rządzi się własnymi prawami. Le Corbusier zawsze powtarzał, że architekt się myli, że to życie ma rację. Tę prawdę znajdziemy właśnie na blokowiskach.

Filip Springer przygotowuje właśnie książkę „Źle urodzone" o architekturze powojennego modernizmu. Czy podobnie myśli się o blokowiskach i dlatego tak łatwo je negatywnie ocenić?

Blokowiska też można nazwać źle urodzonymi, bo nie wykluły się w całości. Ursynów był tak budowany – na gliniastej pustyni, bez żadnej infrastruktury wokół, bez zieleni i komunikacji miejskiej. Teraz te osiedla dojrzały. Kapitalizm wypełnił luki.

Jak w tym wszystkim plasują się idee utopijne, takie jak słynne osiedle na Przyczółku Grochowskim?

Przyczółek, autorstwa Oskara i Zofii Hansenów, to przykład idei skazanej na porażkę. Jego linearny system ciągły zwyczajnie się nie sprawdził, a blokowisko, które powstało, to zupełne kuriozum. Hansen myślał, że zaprojektuje ludziom życie, że jest w stanie przewidzieć ich wszystkie potrzeby, z góry założył kierunki poruszania się, a przecież spontaniczności życia nie da się przewidzieć.

A jednak wszystkie te źle urodzone osiedla fascynują i przyciągają, a jak mówisz, życie w wielkiej płycie nie jest złe.

Mieszkanie w mieście najczęściej oznacza mieszkanie w bloku. Dzięki modernistycznemu planowaniu Warszawa jest po Berlinie najbardziej zielonym miastem Europy. Jest tak właśnie dzięki blokom. I to jest też pozytywne dziedzictwo PRL, bo przez wywłaszczenia i budowę osiedli mamy tak zielone miasto. Natomiast miasto składające się z gęstej kamienicznej zabudowy taką zieleń wyklucza.

Teraz mówisz coś zupełnie rewolucyjnego. Wszyscy z łezką w oku wspominają przedwojenną Warszawę, Paryż północy.

Warszawa przed wojną była tak gęsto zabudowana, że urbaniści marzyli o tym, by wywłaszczyć właścicieli domów, wyburzyć niektóre jej kwartały i zacząć budować od nowa według reguł modernizmu. I niejednokrotnie ci sami architekci i urbaniści budowali przecież powojenną Warszawę.

Nikt z nich specjalnie nie płakał po zburzonych kamienicach.

Już w 1945 roku słynny architekt i urbanista Maciej Nowicki zakładał usunięcie pozostałości kamienic z centrum i zbudowanie w ich miejsce bloków mieszkalnych. Wcześniej, w 1941 roku komisja wybitnych polskich urbanistów pod kierunkiem Tadeusza Tołwińskiego, autora Muzeum Narodowego w Warszawie, twierdziła, że centrum trzeba objąć wywłaszczeniami, by móc swobodnie budować. Po wojnie zrealizowano wiele przedwojennych projektów dotyczących budownictwa mieszkaniowego. Dlatego w przewodniku znalazły się zespoły bloków przedwojennych, jak Koło i Rakowiec, które były poligonem tych działań. To, na co patrzymy, to nie jest historyczne nieporozumienie, ale urbanistyczna konsekwencja.

Mieszkasz w blokowisku?

Jarosław Trybuś:

Wychowałem się w domku jednorodzinnym, a teraz mieszkam w kamienicy w centrum Warszawy. W blokowisku mieszkałem w Poznaniu i było to bardzo ciekawe doświadczenie. Lata, które tam spędziłem, wspominam bardzo dobrze. Miałem wygodne mieszkanie z widokiem na zieleń i przemiłych sąsiadów. Funkcjonowała tam nawet prężnie działająca wspólnota.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski