Te słowa słyszę wielokrotnie od starszych i młodszych, także na promocji „Przewodnika" i niemal wszystkich spotkaniach, które dotyczą architektury okresu PRL. Przychodzą na nie ludzie czasami tylko po to, żeby bronić bloków i blokowisk, nawet jeśli nikt ich wprost nie atakuje. Twardym dowodem na niesłabnącą popularność bloków jest stabilność cen mieszkań w blokach, a jednocześnie znaczny na nie popyt. Nie mamy też do czynienia z pustostanami na blokowiskach.
Od czego zależy udane blokowisko? Od rozwiązań architektonicznych, otoczenia, mieszkańców?
Od wszystkich tych czynników. Są różne blokowiska, udane i nieudane, ale takie same są kamienice w centrum Warszawy. Są Sady Żoliborskie, skąd ludzie nie chcą się wyprowadzać, bo to jest udane osiedle, ale jest też osiedle Za Żelazną Bramą, które bardzo chwalą sobie studenci czy ludzie, którzy przyjechali do Warszawy na jakiś czas. To osiedle nadal budzi fascynację. Z kolei Koło wydaje się z pozoru niedostępne, ale kiedy już wejdzie się między te bloki, nie chce się stamtąd wychodzić. Wreszcie Bródno, które teraz przeżywa swoją drugą młodość. Okazuje się, że ludzie nie chcą wyprowadzać się z blokowisk, że sobie je chwalą i to jest ciekawa zmiana.
A czy to nie wiąże się ze zmianą patrzenia na Warszawę w ogóle? Twój przewodnik idealnie wpisuje się w modę na stolicę, modę na miłość do miasta i interesowanie się jego historią czy architekturą.
To, że ludzie kupują mój przewodnik, czytają go i spacerują po tych blokowiskach, pokazuje, że mieszkańcy zaczęli przyglądać się Warszawie z ciekawością, że od kilku lat ona ich zaczęła fascynować. Mam wrażenie, że wreszcie dojrzeliśmy do tego miasta i nauczyliśmy się je kochać, chociaż to trudna miłość, bo to nie jest tak po prostu ładne miasto.