W niedawno wydanym „Pamiętniku" (Świat Książki, Warszawa 2011) Henryk Grynberg podpowiada pewien ciekawy trop związany z nazwą Maisons-Laffitte, przypominając postać sławnego pirata Jeana Laffitte'a.
Według Grynberga był on „sefardyjskim Żydem, który urodził się w 1780 r. we Francji. Podczas wojen napoleońskich rezydował na Santo Domingo (gdzie pewno spotkał Polaków i może niejednego zwerbował). Po buncie niewolników przeniósł się do Nowego Orleanu, gdzie w 1815 r. pomógł Amerykanom pokonać Brytyjczyków. Prof. Bernard Glick pisze, że wielu karaibskich piratów było wygnańcami lub potomkami żydowskich wygnańców z Hiszpanii, jak Jean Laffitte (oryginalne nazwisko Leffito), i że brali oni odwet na Hiszpanach na morzu. Zatem niewykluczone, że Maisons-Laffitte jest posesją pożydowską".
Podejrzewam, że udowodnienie tej hipotezy nie przyszłoby łatwo ani Grynbergowi, ani komukolwiek innemu. Ale dobra to okazja, by przypomnieć historię zmarłego w 1826 roku sławnego awanturnika zwanego Postrachem Zatoki, Królem Baratarii, a i Bohaterem Nowego Orleanu. Poemat poświęcił mu George Byron, a 112 lat po śmierci pirata Cecil B. DeMille nakręcił kasowy film „The Buccaner", w którym w postać Laffitte'a wcielił się Frederick March.
Jako Francuz Laffitte nie przepadał za Brytyjczykami. „Wykazał się niezwykłą przebiegłością i odwagą – pisze Shelley Klein w książce „Najgroźniejsi piraci w historii" (Muza SA, Warszawa 2007) – nie tylko broniąc Nowego Orleanu przed brytyjskim najeźdźcą, ale także stając do walki z brytyjskimi okrętami wojennymi na morzu. Pewnego razu udało mu się zdobyć u wybrzeży Indii uzbrojony w czterdzieści dział brytyjski okręt wojenny, mimo iż jego statek był znacznie gorzej uzbrojony i dysponował mniej liczną załogą".
Do starcia doszło w październiku 1807 roku, gdy Jean Laffitte żeglujący na „La Confiance" wypatrzył statek brytyjski, rzeczywiście uzbrojony w czterdzieści dział i mający 400-osobową załogę. „Brytyjczyk – czytamy – był znacznie większy i bez porównania lepiej uzbrojony od korsarskiego slupa Laffitte'a, lecz piraci pod wpływem niezwykłej charyzmy swego kapitana bez wahania ruszyli do ataku. Ich bojowy zapał nie ostygł nawet wówczas, gdy brytyjski okręt oddał salwę całą burtą. Laffitte kazał swoim ludziom leżeć płasko na pokładzie, a kiedy ostrzał się zakończył – obrzucić cel granatami i bombami. W wyniku szaleńczego ataku piratów wielu Brytyjczyków zostało zabitych lub ciężko okaleczonych – pociski odrywały nieszczęśnikom głowy i kończyny, zadawały głębokie, straszliwie krwawiące rany, a część marynarzy w desperacji opuściła okręt.
Laffitte rozkazał 40 członkom swojej załogi wedrzeć się na pokład przeciwnika z pistoletami i sztyletami. Kiedy pierwsza grupa piratów dokonała abordażu, Laffitte skierował do bezpośredniego ataku drugą grupę. Wkrótce dowódca brytyjskiego okrętu poległ, a wówczas Laffitte kazał swoim ludziom załadować jedną z armat kartaczem i wycelować w okręt wroga. Brytyjczycy poddali się, uznawszy, że w tej sytuacji dalszy opór jest bezcelowy.
W ten sposób niemal z dnia na dzień, Laffitte stał się postrachem Brytyjczyków i poważnym zagrożeniem dla wymiany handlowej w tamtym regionie".
W obronie Nowego Orleanu dokonywał cudów, nic też dziwnego, że w 1815 roku prezydent Stanów Zjednoczonych James Madison udzielił jemu i jego ludziom całkowitego ułaskawienia obejmującego wszystkie popełnione przez nich wcześniej przestępstwa. Zaraz jednak awanturnicy popełnili przestępstwa nowe i trzy lata później ten sam prezydent wydał korsarzom Laffitte'a regularną wojnę.