Jerzy Szyłak napisał Szelki, komiks w konwencji horroru

Jerzy Szyłak, wspomagany przez Wojciecha Stefańca, kontynuuje w „Szelkach" motyw makabrycznych zabójstw na tle erotycznym

Aktualizacja: 28.10.2011 09:18 Publikacja: 28.10.2011 09:10

Scenariusz: Jerzy Szyłak, ilustracje: Wojciech Stefaniec Szelki Wyd. Timof i cisi wspólnicy, Warszaw

Scenariusz: Jerzy Szyłak, ilustracje: Wojciech Stefaniec Szelki Wyd. Timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2011

Foto: Archiwum

Teorię zna jak mało kto. Nie znaczy to jednak, że Jerzy Szyłak sam jest utalentowanym komiksowym scenarzystą. Dowód mam w rękach: to „Szelki", kontynuacja „Szminki", erotycznego thrillera sprzed ośmiu lat.

Na razie zwyrodnialec, który seryjnie likwidował pracujące w bramie dziewczyny, nadal przebywa na wolności. Natomiast kapitan Michał Pawluk prowadzący – bezskutecznie – śledztwo w sprawie szminki, choć awansował do rangi nadkomisarza, jest także bezradny w kwestii szelek.

Ten z pozoru niewinny element męskiej garderoby służy mordercy do obezwładniania ofiar. By zboczeńca sprowokować, młody gliniarz Tymek udaje panienkę. Niestety, ginie w zasadzce. Na domiar złego aresztowany rzekomy winowajca wiesza się na pasku.

Co robi nadkomisarz w stresie? Pije wysokoprocentowy alkohol? Nie, przebiera się w damskie łachy i udaje seksowną Misię. W takim niebanalnym stroju nakrywa go Zosia, ciężarna narzeczona denata, znaczy policjanta Tymka. Myślicie, że z obrzydzeniem odsuwa się od transwestyty? Skąd, przytracza sobie imitację męskich klejnotów, co w kontekście baloniastego brzucha daje groteskowy efekt. Konsekwencją udanego erotycznego doświadczenia stają się... oświadczyny. Pan władza deklaruje chęć poślubienia wdowy w zaawansowanej ciąży i wychowania dziecka zamordowanego policjanta.

Nie kupuję tej konwencji. Megadawka perwersji, zimne okrucieństwo plus hektolitry juchy plus spiętrzenie wulgaryzmów. Nie chodzi o to, że razi mnie brutalność tej historii. W „Szelkach" mierżą mnie mankamenty scenariusza – poszatkowana, nieukładająca się w logiczną całość fabuła, stereotypowo „męskie" dialogi, szablonowe postaci gliniarzy.

Podobnie jak w „Szmince" Szyłak nie zamyka żadnego wątku. Jeśli w ten sposób chce trzymać czytelnika w niecierpliwym oczekiwaniu na kolejny tom, to chybił. Nie jestem ciekawa finału trylogii, bo z góry wiem, że krew i sperma będą chlupać i nic z tego nie wyniknie.

Mam wrażenie, że Szyłak uległ fatalnemu zauroczeniu krajewszczyzną i że rzucił mu się na umysł sukces komisarzy Mocka, Patera i Popielskiego. Szkoda, że do zbrodni wciąga uzdolnionych grafików. Bo jedyne, co pisze się na plus „Szelkom", to realistyczne, malowane z werwą obrazki Wojciecha Stefańca. Przywodzą na myśl dawne prace grupy Wprost i krakowskiego Tercetu Nadętego.

Brzydota wykreowanych przez Stefańca postaci ma uzasadnienie; bohaterowie są psychologicznie przekonujący. Jednak komiksowi daleko do plastycznego mistrzostwa. Ilustracje w pojedynkę zręczne, zgrupowane na planszach tracą siłę, zamieniają się w wizualną kaszę. I już nie wiem – gdzie podziały się szelki?

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski