"To jest ohydne. Ohydne i ciekawe jednocześnie. Nie opublikuję tego przecież. No bo i jak? Reportaż dla »Polityki«? »Na własne oczy«? Jak? Można zrobić o tirówkach, złodziejach, o zabójcach, o złomiarzach, o zdrajcach, bo już ktoś o nich robił, a tylko o tym jakoś nie da rady. Dziko tu, dzikie chaszcze. Choć nikt tu nikomu nie wyrządza krzywdy. Nie ma języka, żeby o tym mówić, chyba że dupa, chuj, obciągać, luj. I tak długo powtarzać te słowa, aż wypierze się cały koszarowy nalot. Jak słowo »pochwa« w »Monologach waginy«. Nie dziwę się, że nikt nie napisał o tym reportażu" – dręczy się literacka Michaśka, snując opowieść o dwóch podstarzałych, wrocławskich ciotach – Patrycji i Lukrecji. Patrycja: grubawy, zniszczony mężczyzna z wielką łysiną i bardzo ruchliwymi krzaczastymi brwiami. Lukrecja: 50 lat. Gładko ogolona twarz, cyniczny, chudy. Mówią o sobie w rodzaju żeńskim, udają kobiety, do niedawna podrywali facetów w parku, pod operą i na dworcu. Są uzależnieni od seksu.
Witkowskiemu jednak się udało opisać ich świat, na dodatek zgarnął całą pulę nagród, tłumaczeń, splendoru. Od tamtego czasu cioty, geje, homiki, lesbijki, transiory... doczekały się setek reportaży, pierwszo- i drugoplanowych ról w spektaklach, filmach, serialach, całej biblioteki książek. Dzikie chaszcze, które społeczeństwo omijało z daleka (z artystami włącznie), zamieniły się w całkiem zadbany ogródek, w którym tylko jedna, komiksowa grządka jakoś leżała odłogiem. Jako pierwszy odważył się wbić tam łopatę Piotr Marecki, szef Ha! artu.
– „Wielki Atlas Ciot Polskich" wymyśliliśmy razem z Michałem Witkowskim, który bardzo lubi komiksy – mówi w wywiadach Marecki. – W samym „Lubiewie" pisał zresztą o takim „Atlasie Ciot". To pierwszy tego typu projekt w Polsce.
Nieociosani, ordynarni, przaśni 28 rysowników opowiedziało po swojemu kilkanaście pedalskich historyjek. O Florze restauracyjnej, który żył „przez sześć lat z takim kucharzem nawet dość lujowatym...". O Aligatorzycy, któremu nie chciano oddać w supermarkecie torby z przechowalni, a przecież w środku były „lusterko, przybory do makijażu, damski grzebyk". O Fredce, który co miesiąc przeznacza część emerytury na opłacenie lujów...