Scott w swoim „Piracie” przeszedł z olimpijskim spokojem nad okrucieństwami, jakie popełnił Gow, w istocie brutalny złoczyńca podążający śladami swego poprzednika, kapitana Edwarda Lowa, nie bez powodu nazywanego „diabłem wcielonym”.
Prawdziwa historia Johna Gowa była krótka, lecz niezwykle burzliwa. Zaczęła się 3 października 1724 r. na pokładzie statku „George Galley” płynącego z Santa Cruz na Wyspach Kanaryjskich do Gibraltaru. Wtedy właśnie 35-letni Szkot John Gow wzniecił bunt, w wyniku którego zamordowani zostali kapitan Ferneau oraz główny oficer pokładowy, chirurg i intendent. Cztery ciała wyrzucono za burtę, a dowództwo jednostki, tak jak to sobie wcześniej zaplanował, przejął Gow, skądinąd doświadczony marynarz.
Buntownicy zmusili resztę załogi, by przystąpiła do nich, zmieniając nazwę statku na „Revenge” i pod piracką banderą ograbili wiele statków handlowych u wybrzeży Hiszpanii i Portugalii. Następnie udali się, z myślą o przezimowaniu, na Orkady, gdzie w młodości Gow pomieszkiwał. Przybyli tam pod koniec stycznia 1725 roku. „Gow udał się na brzeg – czytamy w książce »Życie i zwyczaje piratów« Davida Cordingly’ego (Bellona, 2006) – aby odwiedzić młodą kobietę, do której zalecał się, zanim wypłynął w morze. Bez wątpienia zaimponowało jej, że jest on obecnie kapitanem statku, i zgodziła się go poślubić. Lecz wtedy wszystko zaczęło iść źle. Młody człowiek z załogi Gowa wymknął się pirackim prowodyrom, wynajął konia i pognał do Kirkwall, stolicy Orkadów, gdzie ostrzegł władze miejskie, że w pobliżu jest okręt piracki. Dwunastu innych członków załogi uciekło w szalupie okrętu i popłynęło do Szkocji, gdzie również zaalarmowali władze”.
John Gow, zanim odpłynął na wysepkę Cava, wysłał ludzi, by splądrowali dom miejscowego szeryfa. Porwali stamtąd trzy kobiety, które – jak pisano w sprawozdaniach – były „trzymane przez jakiś czas na pokładzie i wykorzystywane tak nieludzko, że gdy odesłali je z powrotem na brzeg, nie były w stanie ani chodzić, ani stać i słyszeliśmy, że jedna z nich zmarła na plaży, gdzie je zostawili”.
Gow planował następne napady, ale już 14 lutego, gdy wiatr wzmógł się i zepchnął okręt na brzeg innej wyspy – Calf, musiał poprosić o pomoc tamtejszego właściciela ziemskiego nazwiskiem Fea, który go przechytrzył i spowodował aresztowanie piratów. 25 marca okręt wojenny „Greyhound”, dowodzony przez kapitana Solgarda – który trzy lata wcześniej schwytał w pobliżu Long Island piratów Lowa, pamiętnego „diabła wcielonego” – przetransportował na Tamizę, do Londynu 30 więźniów wraz z odzyskanym statkiem „George Galley”.
Na proces aresztanci oczekiwali w więzieniu Marshalsea. „Gow – pisze Cordingly – odmówił zeznań, złączono mu więc kciuki i ściskano sznurem od bicza. Chociaż kat i jeszcze jeden oficer ciągnęli sznur, aż pękł, Gow nadal odmawiał współpracy. Zabrano go do więzienia Newgate, aby tam czekał na tortury i śmierć w Press Yard (komnacie zgniatania). Myśl o powolnej, bolesnej śmierci przez stopniowe zwiększanie nacisku na jego leżące ciało była dla Gowa zbyt przerażająca, zgodził się więc odpowiadać na zarzuty postawione w akcie oskarżenia, twierdząc, że jest niewinny”. Dowody były jednak niepodważalne i sir Henry Penrice, sędzia Admiralicji, uznał Gowa i dziewięciu członków załogi za winnych, skazując ich na śmierć. Po egzekucji ciała Gowa i jego porucznika Williamsa powieszone zostały w łańcuchach – „jedno naprzeciw Greenwich, drugie naprzeciw Deptford”.