Od psychuszki do kwartirników

Wszystko, co „ruskie”, było tak obciachowe, że nikogo nie interesowało, co dzieje się za wschodnią granicą. Konstanty Usenko dowodzi, że nie było to mądre

Publikacja: 18.11.2012 15:00

Od psychuszki do kwartirników

Foto: Forum/ITAR-TASS/OLS-Film Cinema Company

W 1984 r. w syberyjskim Omsku Jegor Letow założył zespół punkowy. Jegor był facetem niezwykle osłuchanym, wśród jego fascynacji znajdowali się i Stockhausen, i zwykła punkowa sieczka – awangardowy rock i po prostu The Beatles. Już wkrótce miało się to przełożyć na jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk muzycznych, jakie kiedykolwiek widziała Rosja, tymczasem jednak chłopaki grali siarczystego rocka z tekstami może i trochę kontestującymi system, ale tylko o tyle, o ile opisywały, co tam piszczy w nieco neurotycznej duszy ówczesnego 20-latka na sowieckiej prowincji. To jednak wystarczyło.

Któregoś dnia jedna z kaset z nagraniami Grażdanskiej Oborony trafiła w ręce mamy gitarzysty. Niewiele myśląc, doniosła o tym, gdzie trzeba, i wkrótce młodzi muzycy usłyszeli z ust funkcjonariuszy KGB, że zostaną oskarżeni o udział w antyradzieckiej organizacji terrorystycznej, mającej w planach wysadzenie kombinatu naftowego.

Koniec końców zarzut okazał się zbyt absurdalny nawet jak na ponure czasy Czernienki, co nie znaczy, że muzykom udało się wywinąć. Kuzia Uo został natychmiast wcielony do armii, wysłany na służbę w kosmodromie „Bajkonur", po czym słuch o nim zaginął. Zaś sam Jegor trafił na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.

„Zetknąłem się tam z czymś o wiele gorszym od śmierci – wspominał później. – Dostawałem dożylne dawki przewyższające jakiekolwiek normy. Na jakiś czas nawet zupełnie oślepłem. [...] Trzeba całą energię poświęcić na kontrolowanie własnego ciała, inaczej pojawią się skurcze, drgawki i nieartykułowane wrzaski. Wtedy sanitariusze przywiązują pacjenta pasami do łóżka i robią następne zastrzyki, póki jego psychika nie wypali się do nieodwracalnych zmian. Te preparaty robiły z ludzi debili. Działały jak lobotomia". Jegor wrócił do domu na fali pierestrojki. Do końca życia niedowidział. Dosłownie i w przenośni –  założył np. twór kuriozum, Partię Narodowo-Bolszewicką.

Zazwyczaj jednak nie było aż tak źle. Młodzi rockmani w latach 80. w psychuszkach już raczej nie lądowali, ale strach przed nimi wisiał nad nimi nieustannie – wciąż głośne były doświadczenia słynnych dysydentów, choćby Władimira Bukowskiego, który spędził w nich i łagrach 12 lat. Ale nie tylko od psychuszek wiało grozą. Jeśli muzycy nie chcieli przepuszczać swoich tekstów przez sito cenzury, to nie mieli szansy zagrać koncertu, gdyż podpadaliby wówczas pod paragraf o... nielegalnej działalności gospodarczej – zarzut wcale niebłahy i grożący więzieniem. Czy to znaczy, że nie koncertowano? Gdzie tam, robiono to na potęgę. Organizowano mianowicie tzw. kwartirniki, czyli koncerty w... prywatnych mieszkaniach.

Bano się też braku pieczątki o zatrudnieniu. Brzmi to dziś nieprawdopodobnie, ale istniał wówczas bezwzględnie kontrolowany przymus pracy, a brak jej potwierdzenia oznaczał co najmniej areszt. Można było być oczywiście zatrudnionym jako muzyk, ale to oznaczało bycie artystą na usługach reżimu, co młodym punkowcom zupełnie nie mieściło się w głowach. Doprowadziło to do sytuacji tak absurdalnej, że Wiktor Coj – charyzmatyczny lider legendarnej formacji Kino – nawet kiedy sprzedawał już miliony płyt, oficjalnie zatrudniony był w... kotłowni. Cóż, akurat Coj był na tyle ekscentryczny, że pracę palacza całkiem sobie chwalił.

Książka Usenki to jednak wbrew podtytułowi nie tylko antologia radzieckiego i rosyjskiego undergroundu, lecz przede wszystkim opowieść o Rosji parę dekad przed upadkiem komuny i zaraz po nim, jakiej nigdzie indziej przeczytać się nie da. O szalonej syberyjskiej scenie rockowej, której – jak ktoś zauważył – korzenie tkwiły w szamanizmie i cerkiewnych chórach, korpus w rosyjskiej poezji futurystycznej i awangardzie, gałęzie zaś w garażowym, psychodelicznym rocku. Ale też o pewnych trzech dniach we wrześniu 1987 r., które sprawiły, że rozpad Związku Sowieckiego stał się czymś oczywistym – podczas festiwalu w Podolsku cała Dywizja Wojsk Wewnętrznych im. Feliksa Dzierżyńskiego nie była w stanie powstrzymać potoku płynących ze sceny, antysystemowych haseł i wyraźnie uszczęśliwionej nimi wielotysięcznej rzeszy fanów.

O tym, jak na leningradzkim bazarze Tołczku miejscowi cwaniacy sprzedawali płytę „Przemówienia Breżniewa" (1 rubel)  jako „Wish You Were Here" Pink Floyd (40 rubli), przykleiwszy tylko uprzednio „Breżniewowi" odpowiednią, ręcznie malowaną etykietkę. Ale także o Kazaniu, którego niemal wszyscy mieszkańcy w połowie lat 80. byli członkami jednej z wielu krwawo zwalczających się grup mafijnych. Skala zjawiska była tak ogromna, że państwo – państwo totalne! – nie było w stanie się z nim uporać. A przy tej okazji zakwitł dość osobliwie dziś brzmiący trend – podziemie kulturystyczne. Cóż, nawet bicepsy były wówczas nielegalne.

Usenko mnoży wątki – historie pojedynczych kapel czy muzyków splatają się z wielką polityką i społecznymi zawirowaniami, tworząc razem zupełnie niezwykły portret upadku komunistycznego molocha. W Polsce nie mieliśmy pojęcia, jak to wszystko wyglądało ze strony przeciętnego mieszkańca Leningradu, Moskwy czy Nowosybirska. Czytając tę książkę, co drugie zdanie przecieramy oczy ze zdumienia. No i trochę nas też Usenko zawstydza...

Konstanty Usenko

W 1984 r. w syberyjskim Omsku Jegor Letow założył zespół punkowy. Jegor był facetem niezwykle osłuchanym, wśród jego fascynacji znajdowali się i Stockhausen, i zwykła punkowa sieczka – awangardowy rock i po prostu The Beatles. Już wkrótce miało się to przełożyć na jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk muzycznych, jakie kiedykolwiek widziała Rosja, tymczasem jednak chłopaki grali siarczystego rocka z tekstami może i trochę kontestującymi system, ale tylko o tyle, o ile opisywały, co tam piszczy w nieco neurotycznej duszy ówczesnego 20-latka na sowieckiej prowincji. To jednak wystarczyło.

Pozostało 88% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski