Życie miał jak scenariusz z Hollywood. Skorzystał z tego Christopher Hampton, autor – nomen omen – "Opowieści Hollywoodu", na podstawie której powstał słynny spektakl Teatru Telewizji w reżyserii Kazimierza Kutza z Januszem Gajosem.
Horvath brylował w tej sztuce w towarzystwie braci Mannów i Bertolta Brechta. Niestety, była to fikcja. Twórca „Opowieści lasku wiedeńskiego" skończył życie w groteskowy sposób, tak jak pisał. Wracał w Paryżu z pokazu filmu... „Królewna śnieżka i krasnoludki". Rozpętała się burza – zabił go konar drzewa. Na Polach Elizejskich. Był rok 1938.
Życie miał też burzliwe, bo jego sukces zbiegł się z dojściem do władzy Hitlera. To właśnie ten jakby nie było rodak przekreślił trwającą od dzieciństwa sielankę w duchu wielokulturowych Austro-Węgier.
W Monachium w 1919 r. na studiach filozoficznych zaraził się pasją teatru. Odrodził popularny w Wiedniu i Bawarii gatunek sztuk ludowych, ale też zmienił jego wydźwięk – prości bohaterowie nie byli już pozytywnymi postaciami. Z ich dramatu wyzierały ekonomiczne ograniczenia doby kryzysu, głupota drobnomieszczaństwa, które sfrustrowane klęską Niemiec w I wojnie światowej pogrążało się w faszyzmie. Miejscem obserwacji stały się dla pisarza bawarskie piwne ogródki. Czerpał z pieprznego języka ich bywalców.