Pójdźmy przez chwilę tym tropem: „Podczas mojego pobytu w Polsce zdarzyło mi się rozmawiać z premierem [Józefem] Cyrankiewiczem – notuje w opublikowanych niedawno zapiskach sir Nicolas Henderson, ambasador Wielkiej Brytanii na placówce w PRL w latach 1969–1972. – Rozmawialiśmy, jak to się często zdarza w Warszawie, o nieszczęsnej historii Polski... Cyrankiewicz twierdził, że sprawy w Polsce przybrały pozytywny obrót i wielkim darem losu było posiadanie »Wielkiego Brata na Wschodzie«". Grzecznościowo mu przytakiwałem – i obserwowałem, jak na jego twarzy malowało się przerażenie, że mógłbym wziąć jego słowa na serio".
Drugi obrazek? Warszawa, rok 1914, pierwsze dni wojny – i bezbrzeżne uniesienie, towarzyszące manifestowi Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza. „Odezwa rozbłysła – taka promienna, z głębiny duszy wytchniona, szeroka jak gest miecza i gorąca jak pocałunek przyjaciela" – ekscytuje się młodopolski krytyk literacki Cezary Jellenta. Na bagnety kazańskich pułków sypią się kwiaty, uwielbienie Rosji osiąga temperaturę, jakiej próżno by szukać na PRL-owskich akademiach czy w niedawnych deklaracjach Daniela Olbrychskiego – i tylko zakonspirowane wywiadowczynie Legionów, jak Zofia Zawiszanka, piszą ze zgrozą o „młodych ludziach w mundurach rosyjskich ochotników" i „starych babach obsługujących moskiewskie szpitale".
Wreszcie dziwny rok 1989, opisany w ulubionej przez „Kartę" technice montażu wypowiedzi kilkunastu świadków z różnych stron barykad – i otwierające ten zapis przejmujące motto – spostrzeżenie Hanny Świdy-Ziemby z tamtej wiosny: „Naród dzieli się teraz głównie na »polityków« i resztę, ogromną, milionową większość (...), nieufną, egotyczną, idącą swoją drogą, już nie do pozyskania przez jednych i drugich".
A żeby nie było całkiem chmurno – kolorowa wkładka zdjęć i widokówek ze zbiorów Tomasza Kuby Kozłowskiego, posiadacza największej dziś chyba w Polsce kolekcji kresowych cymeliów. Foldery, złożone rozpoznawalną na pierwszy rzut oka „przedwojenną" czcionką, plażowiczki na „polskiej Riwierze", złote i błękitne foldery zapraszające na „Winobranie 1939". Nigdy nie będzie takiego lata.