RZ: Kto jest ojcem tego pomysłu?
Włodek Pawlik: Mógłbym zażartować, że sam Ojciec Święty, i chyba Jan Paweł II, który miał poczucie humoru, nie obraziłby się za takie stwierdzenie. Natomiast, mówiąc poważnie, z Ryszardem Perytem połączyła mnie poezja Karola Wojtyły z czasów, kiedy był klerykiem i miewał wątpliwości. Są one zapisane w poemacie „Hiob” czy „Wybrzeżach pełnych ciszy”. W widowisku posługujemy się tymi tekstami, ale będą też fragmenty „Tryptyku rzymskiego”, testamentu Jana Pawła II oraz sekwencja łacińska „Stabat Mater”.
Czy to oznacza, że słowo znajdzie się na pierwszym planie, a muzyka będzie jedynie mu towarzyszyć? To chyba niewdzięczne zadanie dla kompozytora.
Tak tego nie odczuwam. Wiedziałem, że muszę się podporządkować słowu, by nie zatracić głębi przekazu papieskiej poezji. To było główne zadanie moje i reżysera. Wymyśliliśmy podtytuł „opera uboga”, bo z założenia tworzymy widowisko ascetyczne, ale także „u boga”, a więc mające kontekst metafizyczny.
Muzyka też będzie ascetyczna?