W ciągu 11 lat, jakie minęły od powstania „Siedmiu bram Jerozolimy”, dzieło to zyskało dużą popularność, mimo że z powodu konieczności zaangażowania dużej liczby wykonawców rzadko pojawia się w programach koncertów.
? Penderecki pracę rozpoczął z zamiarem skomponowania symfonii, ale kiedy początkowy zamysł zaczął ulegać przemianom, wybrał po prostu tytuł „Siedem bram Jerozolimy”. Utwór składa się z siedmiu części. Kompozytor sięgnął do tekstów ze Starego Testamentu, opierając się na księdze Dawida i psalmach z tzw. Wulgaty, czyli autoryzowanego przez Kościół łacińskiego tłumaczenia Biblii dokonanego w IV wieku przez św. Hieronima. Ale cytaty te nie układają się w wyrazistą narrację. Krzysztof Penderecki nie wprowadza też rozbudowanych arii, a głos solowy rzadko wybija się na pierwszy plan.
Kreuje świat potężnych muzycznych brzmień z precyzyjnie rozbudowanymi chórami i monumentalną partią orkiestry, którą wzbogacił o specjalnie przez siebie zaprojektowane tubafony. Są to zawieszone na drewnianej konstrukcji plastikowe rury (wysokość ich dźwięku zależy od ich długości). Uderza się w nie czymś w rodzaju pałek-miotełek, a brzmienie ma charakter złowieszczy.
W sobotnim wykonaniu „Siedmiu bram Jerozolimy” wezmą udział chór i orkiestra Opery Narodowej oraz śpiewacy Iwona Hossa, Izabella Kłosińska, Anna Lubańska, Adam Zdunikowski i Piotr Nowacki. Narratorem będzie Boris Carmeli.
Krzysztof Penderecki po premierze „Siedmiu bram Jerozolimy” mówił „Rz”: – Było dla mnie absolutne jasne, że nie będę mógł zmieścić w jednym utworze trzech religii współtworzących historię Jerozolimy. To byłby sztuczny zabieg, powstałoby niebezpieczeństwo napisania utworu politycznego. Poza tym jestem chrześcijaninem i z tej pozycji zainteresował mnie temat. Zrezygnowałem zatem z tradycji islamskiej i żydowskiej. Oparłem się głównie na Psalmach Dawida, wybierając fragmenty związane z Jerozolimą. Był to powrót do czasów studenckich, kiedy to napisałem „Psalmy Dawida”. Okazały się moim pierwszym wydanym utworem.