Reklama
Rozwiń

Jazzowe recepty na szczęśliwą miłość

Aktualizacja: 27.11.2007 01:28 Publikacja: 27.11.2007 01:27

To najbardziej osobisty, a myślę, że i najlepszy od dekady album Ewy Bem. Na „Kakadu” jest w swojej skórze, śpiewa własne teksty do smoothjazzowych kompozycji, wraca do swingu i ukochanej bossa novy.

Dwie ostatnie płyty były ukłonem w stronę młodych. Nagradzany Fryderykami „Mówię tak, myślę nie” oddała w ręce Kayah i Kuby Badacha. Efekt był przebojowy, modny, ale i ryzykowny – taka płyta może się zestarzeć. Wydany trzy lata temu „Ewa, Ewa” przypominał dorobek Bemibek. Piosenki zespołu w nowych aranżacjach miały trafić do pokolenia, które lat 70. nie może znać.

Promująca tamten krążek „Moda na niemiłość” też dotyczyła młodych – Bem martwiła się, że padamy ofiarą samotniczego stylu życia. Robimy kariery, ale boimy się intymności. Z zazdrością patrzymy na posiwiałe pary, które spacerują, trzymając się za ręce, i pytamy: „Jak oni to robią?”.

Właśnie o tajemnicy długoletnich związków jest „Kakadu”. O codziennym byciu razem, o uporczywym odkurzaniu uczucia bliskości, o tym, że nie można kochać całe życie z równą mocą. O niepewnościach, wyimaginowanych zdradach, złych snach.

O pożądaniu, które nie jest wyłącznym przywilejem 20- latków, o weekendowych ucieczkach we dwoje. I wreszcie – o chwilach prawdziwego szczęścia, bezpieczeństwie i radości płynącej z trwałego uczucia.

A wszystko otoczone subtelną muzyką, w której zacierają się granice między jazzem, popem i latynoamerykańskimi rytmami. Otwierająca „Randka naszych dusz” to powrót do atmosfery nagrań Bemibek – śpiewnych, z ożywiającymi kompozycje chórkami. Kuszący „Tort” przypomina nieco „Sambę Spoko”. Swingująca „Tajemnica zakochanych ciał” ma w sobie staromodny urok i świetne trąbki tnące w poprzek rytmu. Bem w zwrotkach delikatnie uwodzi, a w refrenie z pełną mocą wyznaje uczucie. To płyta przede wszystkim przyjemna, ale i niebanalna. Taka, jakiej oczekuję od artystki, która już udowodniła, co potrafi. Teraz, bez pośpiechu, bez starania się o wokalne popisy, łagodnie snuje opowieści, które chętnie podaruję w prezencie rodzicom, ale drugi egzemplarz zatrzymam dla siebie. Bo właśnie tą płytą Bem stara się wykorzenić modę na niemiłość. W prostych słowach i bezpretensjonalnych kompozycjach pokazuje, na czym polega życie we dwoje.

To najbardziej osobisty, a myślę, że i najlepszy od dekady album Ewy Bem. Na „Kakadu” jest w swojej skórze, śpiewa własne teksty do smoothjazzowych kompozycji, wraca do swingu i ukochanej bossa novy.

Dwie ostatnie płyty były ukłonem w stronę młodych. Nagradzany Fryderykami „Mówię tak, myślę nie” oddała w ręce Kayah i Kuby Badacha. Efekt był przebojowy, modny, ale i ryzykowny – taka płyta może się zestarzeć. Wydany trzy lata temu „Ewa, Ewa” przypominał dorobek Bemibek. Piosenki zespołu w nowych aranżacjach miały trafić do pokolenia, które lat 70. nie może znać.

Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem