W końcu Charles Bukowski niemal we wszystkich swoich utworach (poza niektórymi opowiadaniami i ostatnią powieścią „Szmira”) opowiadał o własnym życiu, a więc w pewnym stopniu tworzył zbeletryzowane, mocno ubarwione, autobiografie. Pisał o sobie i żył jak bohater książki, bo przecież biografia autora „Faktotum” to jedna wielka autokreacja.Sounes przedstawia życie Bukowskiego tak, jak on sam chciał je ludziom pokazywać. Mamy zatem opisy alkoholowych libacji, awantur, kolejnych odsiadek i romansów. Gdzieś między jedną a drugą kochanką Sounes zauważa, że Bukowski był nadwrażliwcem, mężczyzną nieśmiałym, zakompleksionym, gwałtownym, ale i spragnionym miłości.
Miał despotycznego ojca i obojętną matkę. Jego rodzice, niemieccy emigranci, w Nowym Świecie nie odnieśli sukcesów. Sam zresztą na sukces i pieniądze – a był potwornie pazerny – musiał czekać bardzo długo. Przez wiele lat pracował jako urzędnik na poczcie. Sławę zresztą także zawdzięcza autokreacji. Po pierwsze, często obrzydliwym felietonom, w których bez oporu szkalował przyjaciół; po drugie, wyssanym z palca opiniom, jakie na jego temat miały wygłaszać takie autorytety, jak Jean Genet, Jean-Paul Sartre czy Henry Miller.
Sartre, który w rzeczywistości nigdy o Bukowskim nawet nie słyszał, miał powiedzieć, że Bukowski „to najwybitniejszy pisarz amerykański”, co przyczyniło się do jego sławy w USA.
Natomiast na jednym z europejskich wydań jego książki pojawiła się fikcyjna rekomendacja autora „Sexusa”. Tymczasem prawda była taka, że Miller, indagowany listownie przez Bukowskiego o spotkanie, odmówił, doradzając koledze po piórze, by ten ograniczył spożywanie alkoholu.
A żłopał Bukowski jak smok. Standardem były 24 piwa do snu. Potrafił wypić siedem butelek wina w ciągu wieczoru. Doprowadzał się do nieprzytomności, wszczynał awantury, rzygał na spotkaniach autorskich, obrażał innych pisarzy i czytelników, bił swoje kobiety. Maniakalnie grał na wyścigach konnych, ale obstawiał niewielkie stawki.