Superman rocka powraca

Nowy album Lenny’ego Kravitza jest wybuchową mieszanką rocka, bluesa i ballad w brzmieniach z końca lat 60. Tytuł oddaje ducha tamtej epoki – „It’s a Time for a Love Revolution”!

Publikacja: 02.02.2008 04:21

Superman rocka powraca

Foto: AP

– Uwielbiam nową płytę i jej klimat, nagrywając, czułem się jak chłopiec baraszkujący w dziecięcym pokoju zabaw. Nieskrępowana wolność to najwspanialsze uczucie, jakie można przekazać innym – powiedział Kravitz.

A skojarzenia muzyki i dzieciństwa mają dla niego specjalne znaczenie. W salonie rodziców – Sy Kravitza, potomka żydowskich emigrantów i producenta amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC oraz pochodzącej z Wysp Bahama czarnoskórej aktorki Roxie Roker, znanej m.in. z serialu „Jeffersonowie” – przebywał w towarzystwie Milesa Davisa, Counta Basiego i Elli Fitzgerald.

– Od podszewki poznałem reguły rządzące show-biznesem – mówił w wywiadzie dla „Rz”. – Nie wszystkie chwile były miłe, ale rekompensowały mi to spotkania z największymi artystami XX wieku. Pamiętam moje szóste urodziny z udziałem Duke’a Ellingtona. Siedziałem na jego kolanach, a on grał na pianinie „Happy Birthday”. Bywał też u nas Miles Davis. Często odwiedzaliśmy go w garderobie przed i po koncercie. Po latach, tuż po premierze mojej debiutanckiej płyty, spotkałem go przypadkiem. Spojrzał na mnie i powiedział swoim niskim, zachrypniętym głosem: „Hej, synku, podoba mi się to, co robisz. Trzymaj tak dalej.” Przyjął moje zaproszenie do sesji nagraniowej płyty „Mama Said”. Pomagał mi w pracy nad aranżacjami. Sprawił, że były bardziej jazzowe. Zagrał też jedną solówkę.

Jako chłopiec Kravitz śpiewał w The California Boys Choir, uważanym za jeden z najlepszych zespołów chóralnych na świecie. Występował w „Czarodziejskim flecie”, „Carmen” i Tosce” – pod dyrekcją wielkiego Erika Leinsdorfa. Nagrywał ze sławnym Zubinem Mehtą.

Już jako nastolatek walczył o niezależność poglądów, buntował się przeciwko ojcu. Zrezygnował z ekskluzywnej willi w Beverly Hills i zamieszkał w samochodzie, który wynajmował, płacąc pięć dolarów za dzień. Jego debiutancki albumu „Let Love Rule” z 1989 r. został uznany za jedną z najciekawszych płyt tamtych lat. W twórczy sposób odnowił zainteresowanie melodyką The Beatles. By odtworzyć klimat i brzmienie najbardziej płodnego okresu muzyki rockowej, nagrywał na taśmach z przełomu lat 60. i 70.

– Udało mi się kupić konsoletę ze studia The Beatles – przyznał. – Oczywiście, nie jest dla mnie bez znaczenia, kto jej używał, ale najważniejsze, jakie mogę osiągnąć brzmienie. Nostalgia nie wystarczy, by stworzyć dobrą piosenkę.

Wielkim mistrzem Kravitza jest też Jimi Hendrix. W teledysku „Are You Gonna Go My Way” rzeczywiście poszedł w jego ślady. Oglądamy burzę rozrzuconych ponad gitarą włosów Lenny’ego i tłum hippisowskich fanów. Ale ekscentryczny wygląd to nie wszystko. Wiele płyt zrealizował samodzielnie, grając na wszystkich instrumentach. Jest mistrzem gitary. W przeboju „Rock’n’roll Is Dead” bawi się dźwiękami, dokładnie tak jak Jimmy Page z Led Zeppelin. Komponował i grał z Mickiem Jaggerem na jego solowej płycie. Na prośbę Madonny napisał „Justify My Love”.

Osobny rozdział tworzy współpraca ze Slashem, podporą Guns N’ Roses. Uderzające jest ich niemal bliźniacze podobieństwo. Obaj czarnoskórzy, z nieokiełznaną czupryną dredów i kolczykami w nosie, wpadli na siebie podczas jednej z rockowych gali. Nagrali „Fields of Joy” i „Always on the Run”. Historia powstania tej drugiej kompozycji przetrwała w anegdocie. Slash przyleciał do Nowego Jorku o ósmej rano. Obudził Kravitza łomotaniem w drzwi. Gospodarz zakłopotany, że nie ma w domu ani kropli wódki dla spragnionego gościa, niewiele myśląc, obudził sąsiada z góry pytaniem: „Możesz pożyczyć butelkę?”. I tak zaczęła się pamiętna sesja.

W domu nie wszystkie chwile były miłe, ale poznałem w nim największych artystów XX wieku

Pod koniec lat 90. Kravitz pogłębił zainteresowanie muzyką soul, nawiązał do dyskotekowych aranżacji lat 70. i stylistyki zespołu Earth Wind & Fire. Na poprzedniej płycie uprościł styl gry, postawił na emocje. Największe kontrowersje wywoływały partie perkusji w jego wykonaniu – brzmiały wręcz po amatorsku. Ale najważniejsza była szczerość przekazu.

Sukcesom zawodowym nie towarzyszy udane życie osobiste. Rozwiódł się z aktorką Lisą Bonet, która urodziła mu córkę Zoę. Romansował z Natalią Imbruglią, Nicole Kidman i Penolopą Cruz. Opowieścią o przypadkowych romansach jest teledysk „Again”.

– To smutna historia. Niestety, to moje życie – mówił w wywiadzie dla „Rz”. – Mam poczucie, że prawdziwe porozumienie z drugim człowiekiem jest możliwe tylko przez chwilę. Uroda nie jest dla mnie najważniejsza. Jest bardzo mało pięknych kobiet, które naprawdę chciałoby się poznać. Na tysiąc – warto spróbować z jedną. Później się rozstajemy, nie wiedząc nigdy do końca, czy to było ważne spotkanie, czy tylko jedno z wielu. Każdy idzie w inną stronę. Cierpi każdy – seksbomba i superman.

Dziesiąty album Lenny’ego Kravitza jest jednym z najlepszych w jego dorobku. Najbardziej ucieszy fanów rocka i rockowych riffów, ale i mocnego funky.

Praktycznie każda kompozycja została wzbogacona wspaniałą, rozbudowaną solówką, każda zagrana jest w innej stylistyce – poczynając od Led Zeppelin po Gary’ego Moora. Nawet w śpiewanej delikatniej balladzie „This Moment Is All There Is” ważną rolę odgrywa gitara grająca w klimacie Hendriksa. Kravitz bawi się też stylistyką The Rolling Stones z lat 70. („Dancin’ till Dawn”).

W przejmującej fortepianowej kompozycji wadzi się i rozmawia z ojcem. Ma do niego żal, pretensje, ale w obliczu śmierci powraca miłość. To najważniejszy, tytułowy temat albumu. Przypomina aurę lat 60. i hippisowskie hasła, które miały zmienić świat.

Są też na płycie reminiscencje Wietnamu, przypominające, że Ameryka znowu stoi w obliczu przegranej wojny. Finał jest niezwykle intymny. Lenny chce ułożyć sobie życie, odnaleźć dom: nie można kochać innych i świata, nie kochając samego siebie.

– Uwielbiam nową płytę i jej klimat, nagrywając, czułem się jak chłopiec baraszkujący w dziecięcym pokoju zabaw. Nieskrępowana wolność to najwspanialsze uczucie, jakie można przekazać innym – powiedział Kravitz.

A skojarzenia muzyki i dzieciństwa mają dla niego specjalne znaczenie. W salonie rodziców – Sy Kravitza, potomka żydowskich emigrantów i producenta amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC oraz pochodzącej z Wysp Bahama czarnoskórej aktorki Roxie Roker, znanej m.in. z serialu „Jeffersonowie” – przebywał w towarzystwie Milesa Davisa, Counta Basiego i Elli Fitzgerald.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"