Kiedy w grudniu 2007 r. zdecydowali się na roczne zawieszenie działalności, pojawiły się głosy, że ta przerwa może się zakończyć rozpadem Myslovitz. Tak się jednak nie stało.
– Na początku towarzyszyła nam niepewność, czy będziemy chcieli na siebie patrzeć, jak będzie się nam rozmawiać – przyznaje Przemek Myszor. – Jeszcze przed tegorocznymi koncertami musieliśmy się spotkać w związku z grudniowym wyjazdem do Izraela, gdzie wystąpiliśmy z okazji Roku Polskiego. Podłączyliśmy sprzęt, zaczęliśmy grać i nic nam nie szło. Każdy robił dobrą minę do złej gry. Na szczęście szybko przypomnieliśmy sobie, który paluszek trzeba dostawić do struny.
– Trema wynikała z braku kontaktów – potwierdza Artur Rojek. – Ale próba przebiegła normalnie, jakbyśmy grali tydzień wcześniej.
– Pierwszy, katowicki koncert był wyczekany przez nas i przez fanów – mówi ze wzruszeniem Przemek Myszor. – Mieliśmy długą listę piosenek, graliśmy dwie i pół godziny. W końcu z kilku numerów trzeba było zrezygnować, bo nie mieliśmy już siły. Ale było świetnie. Myślę, że jeszcze ze trzy koncerty i nasza maszyna zacznie działać bez zarzutów.
Trasa cieszy się wielkim powodzeniem. Co na dzisiejszym rynku koncertowym jest rzadkością, w Poznaniu zaplanowano dodatkowy koncert, a w Warszawie będą dwa – w Palladium, które mieści 1600 fanów.