Pandemia przynosi też wzmożoną aktywność 78-latka. Pierwszy noblista pośród muzycznych gwiazd nieustannie odwołuje się do największych arcydzieł literatury. Ostatnia studyjna płyta „Tempest" z 2012 r. nawiązuje do pożegnalnej tragedii Williama Szekspira, a pierwszy od lat, wydany pod koniec marca singiel „Mourder Most Foul" oparty jest na frazie zaczerpniętej ze sceny spotkania Hamleta z duchem ojca.
Komentatorzy Dylana łączą powrót barda z poczuciem zagrożenia, ale także chęcią dodania otuchy Amerykanom. „Mourder Most Foul" to muzyczny poemat, trwa siedemnaście minut i nawiązuje do wstrząsu, jaki wywołał w pokoleniu Dylana zamach na prezydenta Johna Kennedy'ego. Ale tekst usiany nawiązaniami do wielu utworów przypomniał też powiew świeżości po amerykańskiej inwazji The Beatles. Lennon i McCartney nauczyli się od barda, że trzeba pisać autorskie piosenki, on wypalił z nimi fajkę pokoju i zmienił gitarę akustyczną na elektryczną.
Poetyckie rozliczenie z amerykańskim snem zrobiło wielkie wrażenie na fanach i singiel zajął najwyższe miejsce na liście US Rock Digital Song Sales. To jedyny od 1962 r. w dorobku barda hit na szczycie Billboardu.
W najnowszej kwietniowej piosence „I Contain Multitudes" zaczerpnął tytuł z poematu XIX-wiecznego poety Walta Whitmana „Song of Myself". To beatnikowski kolaż, w którym znajdują się odwołania do tragicznie zmarłej Anne Frank, ale także do Edgara Allana Poe, Williama Blake'a, The Rolling Stones, Davida Bowiego i Indiany Jonesa. Jak Szekspir w „Sonetach" rozlicza się z tajemniczą kochanką, która dzieli dziś łoże z innym mężczyzną.
Z piosenki bije poczucie ostateczności. „Dzisiaj, jutro i wczoraj/ Kwiaty umierają jak wszystko" – śpiewa bard. „Będę grał sonaty Beethovena i preludia Chopina" – woła. Ale daje też nadzieję: „Idę prosto do krawędzi, idę do końca/ idę tam, gdzie wszystko, co utracone, zostaje naprawione".