[b]Rz: Zawsze zarzekał się pan, że nie interesują pana sequele. Co sprawiło, że wrócił pan do dysfunkcjonalnej rodziny ze "Szczęścia"? [/b]
[b]Todd Solondz:[/b] Dziesięć lat temu, gdy skończyłem pracę nad tamtym filmem, wcale nie miałem zamiaru w jakiś sposób wracać do jego bohaterów. Ale kiedyś usiadłem przy biurku i oni sami się zjawili. Zacząłem się zastanawiać, co się z nimi dzieje. Wymyślając ich dalsze losy, dałem sobie jednak pełną wolność i prawo do daleko idących zmian.
[b]Rzeczywiście, "Życie z wojną w tle" jest czymś w rodzaju quasi -sequela.[/b]
Opowiadam o tej samej rodzinie, ale dopisałem nowe postacie i bardzo luźno potraktowałem czas. Niektórzy bohaterowie zestarzeli się o 30, inni o pięć lat. Jeden nawet zmienił kolor skóry. Nie zaangażowałem też dawnych aktorów. Gdybym to zrobił, wszyscy spojrzeliby na mój nowy film jak na opowieść o upływie czasu, przemijaniu. A ja chciałem zrobić obraz współczesny, na którym sam nie będę się nudził.
[b]Dlaczego w tytule pana filmu pojawia się wojna? [/b]