Ameryka straciła spokój

Nowy film Todda Solondza "Życie z wojną w tle" warto obejrzeć na festiwalu Era Nowe Horyzonty. Z reżyserem rozmawia Barbara Hollender

Publikacja: 23.07.2010 19:45

Shirley Henderson jako Joy, która nie potrafi się powstrzymać przed opowiadaniem rodzinnych sekretów

Shirley Henderson jako Joy, która nie potrafi się powstrzymać przed opowiadaniem rodzinnych sekretów

Foto: Era Nowe Horyzonty

[b]Rz: Zawsze zarzekał się pan, że nie interesują pana sequele. Co sprawiło, że wrócił pan do dysfunkcjonalnej rodziny ze "Szczęścia"? [/b]

[b]Todd Solondz:[/b] Dziesięć lat temu, gdy skończyłem pracę nad tamtym filmem, wcale nie miałem zamiaru w jakiś sposób wracać do jego bohaterów. Ale kiedyś usiadłem przy biurku i oni sami się zjawili. Zacząłem się zastanawiać, co się z nimi dzieje. Wymyślając ich dalsze losy, dałem sobie jednak pełną wolność i prawo do daleko idących zmian.

[b]Rzeczywiście, "Życie z wojną w tle" jest czymś w rodzaju quasi -sequela.[/b]

Opowiadam o tej samej rodzinie, ale dopisałem nowe postacie i bardzo luźno potraktowałem czas. Niektórzy bohaterowie zestarzeli się o 30, inni o pięć lat. Jeden nawet zmienił kolor skóry. Nie zaangażowałem też dawnych aktorów. Gdybym to zrobił, wszyscy spojrzeliby na mój nowy film jak na opowieść o upływie czasu, przemijaniu. A ja chciałem zrobić obraz współczesny, na którym sam nie będę się nudził.

[b]Dlaczego w tytule pana filmu pojawia się wojna? [/b]

Ktoś w filmie mówi: "Wróg jest w nas". Chodzi mi więc o walki, które toczymy nieustannie ze sobą. Ale myślę i o tym, co się dzieje obecnie na świecie. Żyjemy w dziwnym czasie. Wszyscy w Ameryce mówią o wojnie, a mało kto widział ją na własne oczy. Co więcej, zwykle w czasie wojny podatki wzrastają, a u nas spadają. Dlatego, choć w CNN nie przestają o tym mówić, czujemy się odizolowani nawet od konfliktu irackiego. A przecież on jest. Trwa. Dziesięć lat temu jeszcze go nie było.

[b]Jak zmieniła się w ciągu tych lat Ameryka? [/b]

Dla mieszkańców biedniejszych krajów Ameryka ciągle jest krajem demokracji i nieograniczonych możliwości. Ale my przeżyliśmy 11 września. Tę datę stale teraz przywołujemy w różnych okolicznościach i sytuacjach. Trauma, przez którą przeszliśmy, wpłynęła na nasze zachowania, system wartości, na to, w co wierzymy. Przede wszystkim jednak straciliśmy poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj Amerykanie, słysząc warkot nisko przelatujących samolotów, z niepokojem spoglądają ku niebu.

[b]Pan też się zmienił? [/b]

To oczywiste. Nie stanąłem w miejscu. Mam więcej doświadczeń, jestem ojcem. Czuję się dojrzalszy.

[b]Kino jest nadal dla pana ważne? [/b]

Tak, choć kręcenie filmu jest tak ciężkim doświadczeniem, że gdy kończę, czuję się szczęśliwy, że przeżyłem.

[b]Pan żartuje?! [/b]

Nie, mówię poważnie. Za każdym razem, gdy piszę scenariusz, myślę: "O, mój Boże, to fantastyczne! Nikt jeszcze czegoś takiego nie wymyślił! Te charaktery! Ta finezyjna akcja! Te dialogi! Palce lizać". Potem zaczynam zdjęcia i wszystko wygląda inaczej. Ściana niemożności, dialogi nie przechodzą aktorom przez usta, wszystko się rwie. Wreszcie siadam do montażu i łapię się za głowę: "Chryste, co ja napisałem, co ja nakręciłem!?". Cud, że to wszystko udaje się posklejać.

[b]Skoro tak pan narzeka, dlaczego nie zmieni pan zawodu? [/b]

Bo moje umieranie przy pracy nad filmem jest osłodzone kontaktem z aktorami, ekipą – całą masą wspaniałych ludzi. Więc summa summarum lubię je. Jednocześnie ryzyko śmierci na planie jest tak duże, że po premierze czuję się szczęściarzem. Bo znów się udało. Po pierwsze jednak żyję. Po drugie – producent nie wylał mnie w czasie zdjęć. Po trzecie – nikt mnie nie pozwał do sądu. Proszę spojrzeć, ile teraz filmowcy mają procesów. Stale jakiś piosenkarz albo pisarz, albo jeszcze ktoś inny pozywa ich o kradzież pomysłów.

[b]Czy kino amerykańskie bardzo odczuło kryzys ekonomiczny?[/b]

Studia są w świetnej formie. W czasie depresji ludzie szukają zapomnienia, a Hollywood zapewnia im rozrywkę tanią i łatwą. Jedne filmy odnoszą więc mniejszy sukces, inne większy, ale ogólnie jest w porządku. Niezależni twórcy mają się znacznie gorzej. Są setki kanałów telewizyjnych, komputery, Internet. Trzeba przekonać widza, że warto wydać 10 dolarów na bilet do kina. Filmowcy niezwiązani ze studiami znaleźli się w czasie kryzysu w bardzo trudnej sytuacji. Powiedziałbym nawet, że niezależni twórcy stali się w tym czasie zależni.

[b]Pana zdaniem kina przetrwają czy będziemy wypożyczać filmy na życzenie w Internecie? [/b]

Wierzę, że tak. Ja wyrosłem, oglądając telewizję przez osiem godzin dziennie. Jeśli gdzieś wychodziłem z rodzicami, miałem wrażenie, że stracę coś na zawsze. Ale potem pokochałem kino. Dzisiejsze dzieci to pokolenie, które od telewizora w ogóle nie musi się odrywać. Ma setki kanałów, niektóre interaktywne, do tego reality tv. A jeszcze się mówi, że niedługo filmy będzie można oglądać w komórce. Tylko wątpię, czy można z tego czerpać przyjemność. Może kiedyś dzisiejsze dzieciaki pokochają, jak ja, magię ciemnej sali, gdzie wspólnie się coś przeżywa. Nie zostanę chyba samotnym dinozaurem w pustym kinie.

[i]rozmawiała Barbara Hollender[/i]

[ramka] [b]Todd Solondz

reżyser, scenarzysta[/b]

[obrazek=http://grafik.rp.pl/grafika2/512871,526675,9.jpg" style="border: 1px #808080 solid; float: left; margin-right: 8px"]

Amerykański filmowiec niezależny znany z prowokacyjnych satyr społecznych. Zadebiutował filmem "Witaj w Domu Lalek". Jego inne obrazy to: "Szczęście", "Opowiadanie", "Palindromy". "Życie z wojną w tle" dostało nagrodę za scenariusz w Wenecji. [/ramka]

[b]Rz: Zawsze zarzekał się pan, że nie interesują pana sequele. Co sprawiło, że wrócił pan do dysfunkcjonalnej rodziny ze "Szczęścia"? [/b]

[b]Todd Solondz:[/b] Dziesięć lat temu, gdy skończyłem pracę nad tamtym filmem, wcale nie miałem zamiaru w jakiś sposób wracać do jego bohaterów. Ale kiedyś usiadłem przy biurku i oni sami się zjawili. Zacząłem się zastanawiać, co się z nimi dzieje. Wymyślając ich dalsze losy, dałem sobie jednak pełną wolność i prawo do daleko idących zmian.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"