[b]Wyczuwa pan w sobie syndrom Piotrusia Pana?[/b]
Jeśli zostało mi coś z dziecięcej szczerości, emocjonalności, może nawet naiwności, to wcale się tego nie wstydzę. Myślę, że szczególnie w zawodzie aktora wrażliwość i ciekawość świata są bardzo pomocne. Co więcej, właśnie aktorom tę dziecięcość się wybacza. Pod warunkiem oczywiście, że nie przybiera ona formy groteskowej, bo wtedy mówimy o infantylizmie, a nie o to przecież chodzi.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Czytaj więcej - Zbliżenie[/link][/wyimek]
[b]Okres dzieciństwa to także pewna beztroska, która już potem nigdy się nie powtórzy[/b]
I czas marzeń, które jeśli możemy, spełniamy po latach i w ten sposób przedłużamy tę beztroskę. Wiele dziecięcych marzeń spełniam dzięki zawodowi, który uprawiam. Oczywiście, wojna na planie filmowym bardzo się różni się od walk na śmierć i życie o zdobycie trzepaka przy śmietniku, gdy miałem 10 lat. Mimo to, jako aktor z tą samą dziecięcą naiwnością staram się oddać chwili do czasu, gdy reżyser krzyknie: „Stop!”. Przy trzepaku krzyczeliśmy „pobite gary”. Może aktorstwo to właśnie potęga tej nieskrępowanej wyobraźni? Zacząłem grać w teatrze, gdy miałem 14 lat. I być może jako aktor tak długo uprawiający swój zawód powinienem już wypracować w sobie bardziej misyjną filozofię aktorstwa i przybrać pozę nobliwego artysty z dorobkiem, ale tego nie umiem i nie chcę.