Reklama
Rozwiń
Reklama

Muzyczny komiks z dwoma mieczami

„Krzyżacy" mogliby być zajmującym, świetnym widowiskiem, ale potrzeba na to znacznie więcej pieniędzy

Publikacja: 02.01.2011 17:38

Maciej Balcer (Jurand ze Spychowa) w otoczeniu tańczących Krzyżaków

Maciej Balcer (Jurand ze Spychowa) w otoczeniu tańczących Krzyżaków

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Oczekiwana premiera rock-opery według powieści Henryka Sienkiewicza przyniosła nie tylko wskrzeszenie gatunku, nieobecnego w Polsce od 40 lat. Okazała się także powrotem do siermiężnego stylu inscenizacyjno-estradowego z tamtej epoki, kiedy to grupa rockowych zapaleńców odważyła się zaprezentować kultowe dziś dzieła: "Nagą" i "Mrowisko". Czasy się jednak zmieniły, obecnie liczy się przede wszystkim show.

To, co obejrzeliśmy w warszawskiej Sali Kongresowej, a co ruszy w Polskę, przypomina coroczne gale piosenki aktorskiej organizowane we Wrocławiu, a spopularyzowane przez TVP. Zestaw znanych wykonawców w piosenkach śpiewanych z towarzyszeniem (koszmarnego, niestety) baleciku mieści się w konwencji telewizyjnej rozrywki uznawanej za misję.

Przyznam się, że słuchałem tych utworów z przyjemnością, bo Katarzyna Jamróz, Maciej Balcar, Paweł Kukiz czy Jan Janga Tomaszewski to artyści z osobowością. Odkryciem okazały się dynamiczne wokalistki Olga Szomańska i Joanna Dec. Ale cały czas towarzyszyła mi natrętna myśl, że uczestniczę w wieczorze niewykorzystanych szans.

"Krzyżacy" mają muzykę z dramaturgicznym nerwem, którą skomponował Hadrian Filip Tabęcki. Zgodnie z regułami gatunku jest tu dużo rockowych brzmień, bez nadmiernych szaleństw. Te piosenki są uniwersalne, pisane z świadomością, że muszą być zaakceptowane przez widzów o różnych gustach i że przede wszystkim mają stanowić tworzywo teatralne. Muzyka Tabęckiego świetnie współbrzmi z tekstami Jacka Korczakowskiego, w które warto się wsłuchać, by wyłowić wiele zgrabnych, niegłupich stwierdzeń ("zwykle tchórze żyją dłużej/żyją, ale jak"). Twórcom tych songów udała się rzecz właściwie niemożliwa: przekazali to, co jest esencją powieści Henryka Sienkiewicza, a przy tym zrobili to z ironicznym dystansem.

To są oczywiście "Krzyżacy" w wydaniu komiksowym, co podkreślają prezentowane na ekranach krótkie rysunkowe historie z dymkami dopowiadające resztę zdarzeń. W ciągu dwóch godzin nie da się przedstawić burzliwych perypetii miłosnych Maćka z Bogdańca i ukazać całego tła politycznego prowadzącego do ostatecznej rozprawy z Krzyżakami pod Grunwaldem.

Reklama
Reklama

W tym muzycznym komiksie według scenariusza Marcina Kołaczkowskiego jest wszystkiego po trochu, ale zachowano rzeczy ważne, dwa miecze przed bitwą również. Realizatorzy uciekli jednak i od historycznych odniesień, ubrawszy wykonawców we współczesne stroje, i od sienkiewiczowskich stereotypów. Obie dziewczyny o ostrych głosach: Olga Szomańska (Danuśka) i Joanna Dec (Jagienka) nie przypominają powieściowych bohaterek. Ta druga śpiewa zresztą w finale piosenkę o tym, że warto szukać miłości. I z tym przesłaniem widz ma wyjść z "Krzyżaków".

Ta rock-opera mogłaby być wydarzeniem. Umiejętnie łączy odniesienia do grunwaldzkiej rocznicy ze współczesną formą. Historia jest tu formą zabawy i nienachalnej refleksji. Wystawiona jednak w pośpiechu razi inscenizacyjną improwizacją. To nie te czasy, kiedy muzyczny spektakl robiło się za pomocą migających świateł czy ubożuchnej choreografii mającej maskować sceniczną akcję. "Krzyżacy" zasługują na więcej.

Kultura
Nagroda Turnera dla artystki w spektrum autyzmu. Dzięki Nnenie pęknie szklany sufit?
Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama