Motorhead to jedna z najdziwniejszych grup w historii rock and rolla.
Na przełomie lat 70. i 80. mało kto się spodziewał, że będzie miała aż takie znaczenie. Tymczasem na jej płytach wychowali się m.in. muzycy Metalliki i Guns N’Roses. Założyciel tria Ian „Lemmy” Kilmister jest do dzisiaj ich guru.
To żywa legenda. Zaczął grać w wieku 16 lat, gdy w 1961 r. zobaczył koncert The Beatles w liverpoolskim Cavern. W 1968 r. został technicznym Jimiego Hendriksa. Potem tułał się po muzycznej scenie. W 1975 r., siedząc za kratkami, wpadł na pomysł założenia Motorhead.
Symbolem zespołu stała się „wojenna świnia”, do dziś reprodukowana na okładkach płyt. Także na „Ace of Spades” (1980), bezsprzecznie jednym z najlepszych albumów w historii rock and rolla, piekielnie dynamicznym, melodyjnym i zarazem ostrym.
Zdarty głos Kilmistera od ponad 35 lat znakomicie współgra z brudnym, charczącym brzmieniem jego basu. Stanowią fundament piosenek o straceńcach, życiu przypominającym hazard, w którym karty rozdaje diabeł, a nie mniej niebezpieczne są łase na pieniądze kobiety lekkich obyczajów.