Nie miałem okazji poznać osobiście Henryka Mikołaja Góreckiego, byłem natomiast na jego konferencji prasowej w Holandii przed prawykonaniem „Małego requiem dla pewnej Polki”. Zapadła mi wtedy w pamięć odpowiedź na pytanie, o czym jest ten utwór. Górecki odparł: „O tym, co państwo usłyszycie”. To zdanie jest teraz rodzajem alibi dla mojego baletu. Trudno jest bowiem opowiadać o czymś, co dopiero powstaje.

„I przejdą deszcze...” to reakcja na mój powrót do Polski, do Warszawy. Dopiero teraz zaczynam ją poznawać i widzę więcej blizn i dowodów cierpienia niż w jakimkolwiek innym europejskim mieście. Niełatwo jest jednak przywoływać przeszłość, zwłaszcza tę bolesną, można popaść w trywialność.

Na początku był pomysł przypomnienia epizodów, które zapamiętałem z literatury czy filmu. Odwołuję się do pokolenia „Kolumbów”, które kochało mocno i umierało młodo, do Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, stąd cytat z jego wiersza stał się tytułem spektaklu. Nie ukrywam, że nieco obawiam się prezentować swój balet w atmosferze rozdrapywania ran po katastrofie smoleńskiej. Nie chcę jednak opowiedzieć historii osadzonej w konkretnym czasie, ale przekazać pewne emocje.

Muzykę dobierałem stopniowo. Od początku wiedziałem, że wykorzystam utwory polskich kompozytorów. Słuchałem dużo Panufnika, Pendereckiego. Kompozycje Góreckiego wywierają jednak na mnie największe wrażenie, mimo że to muzyka repetytywna, ale ma ogromną siłę. Inspiruje mnie od bardzo dawna, III symfonią Góreckiego posłużyłem się w 1994 roku, koncert klawesynowy wykorzystałem dla baletu w Holandii. Wspaniałe są kwartety Góreckiego, ale obawiałem się, że kameralna muzyka nie zabrzmi dobrze w wielkiej sali naszego teatru. Na szczęście kwartet „Quasi una fantasia” Górecki zinstrumentował na orkiestrę. Kończę zaś balet ostatnią częścią „Kantaty do św. Wojciecha”, w której odnajduję optymizm i wiarę w nas. Po dwóch latach pracy w Polsce widzę dobrą energię, szczególnie u ludzi młodych. Powinna nam dawać nadzieję na przyszłość.

[i]notował j.m.[/i]