Tu Warszawa

Najlepszą recenzją koncertu „Tu Warszawa", który uświetnił rozpoczęcie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, była, powiększająca się z minuty na minutę, publiczność. Choć było późno, zimno i padał deszcz, tłumnie przybywała przed Pałac Kultury.

Aktualizacja: 04.07.2011 15:08 Publikacja: 02.07.2011 10:23

Faktem niepodważalnym jest, że Pałac Kultury najpierw przemienił się w gigantyczną rakietę kosmiczną

Faktem niepodważalnym jest, że Pałac Kultury najpierw przemienił się w gigantyczną rakietę kosmiczną, a potem oderwał się od ziemi, odleciał i zniknął!

Foto: AFP

Ten wieczór zgotował widzom wiele niespodzianek, ale do największych należał z pewnością, trzymany do ostatniej chwili w tajemnicy, do końca niepotwierdzony, występ Edyty Górniak.

Pomimo nocnej pory, wspaniałym uśmiechem rozpromieniła centrum stolicy i wykonała jej hymn — „Sen o Warszawie". Wspaniale poruszała się w najwyższych rejestrach: weszła na najwyższy wykonawczy poziom, przywołując aurę twórczości Czesława Niemena również posthipisowskim kostiumem.

Chwilę później scena i widownia wyciemniły się, by stać się tłem dla niepowtarzalnej iluminacji — bajecznego pokazu fajerwerków, które wyreżyserowała „Orawa" Wojciecha Kilara. Jedni będą mówić o iluzji, którą mogą wytworzyć tylko arcydzieła sztuki, inni zachwycać się choreografią sztucznych ogni, tańczących, dosłownie!, do góralskiego, dynamicznego rytmu.Faktem niepodważalnym jest, że Pałac Kultury najpierw przemienił się w gigantyczną rakietę kosmiczną, a potem oderwał się od ziemi, odleciał i zniknął!

Tysiące widzów potwierdzą, że centralny plac Warszawy wypełniła muzyka i eksplodujące na wiwat naszej prezydencji wielobarwne kule, obłoki, pióropusze i gwiazdy sztucznych ogni, lecące we wszystkie strony świata, jak posłowie dobrej nowiny.

Zanim Krzysztof Materna i Kuba Wojewódzki, scenarzyści wieczoru, ogłosili listę zagranicznych gwiazd, które miały uświetnić koncert 1 lipca, trwały spekulacje, kto przyjedzie, a kogo zabraknie. Wiadomo, że oferty trafiły do największych — m. in. Roda Stewarta. Warunkiem udziału w wieczorze „Tu Warszawa", było jednak zaśpiewanie polskiego przebój, by wraz z wykonawcą poszedł w świat i stał się muzycznym ambasadorem naszego kraju. Chodziło o to, by najważniejszym bohaterem koncertu nie byli globalni celebryci, tylko polska kultura. Tak też się stało.

Jej duch objawił się w formie niepowtarzalnych dźwięków i obrazów — poczynając od walca cis-mol Fryderyka Chopina w mistrzowskiej interpretacji maestro Janusza Olejniczaka. Pełna radości oscarowa muzyka z „Marzyciela" Jana A.P. Kaczmarka w wykonaniu orkiestry Sinfonia Varsovia pod kierunkiem Adama Sztaby, towarzyszyła kadrom z kronik, opowiadających o polskich drogach do wolności i Unii Europejskiej. Po raz pierwszy zobaczyliśmy je w takiej aurze — do tej pory były bowiem ilustrowane motywami wywołującymi wrażenie kolejnego narodowego dramatu. Krzysztof Materna nie od dziś woli optymizm.

„Polskie drogi" Andrzeja Kurylewicza zagrał przepięknie Leszek Możdżer, któremu przypadło też w udziale zreinterpretowanie tematów Krzysztofa Komedy. „Dziecko Rosemary" niepostrzeżenie przeszło w motyw „Prawo i pięść", wprowadzając kadry z najwspanialszych filmów Polskiej Szkoły Filmowej m. in. „Kanału", „Popiołu i diamentu", „Eroiki" i „Salta".

W muzycznej paradzie rockowych przebojów ton nadawał Lech Janerka z przebojem „Jezu jak się cieszę" i Perfect — z „Ale wkoło jest wesoło". Nawet tytuły podkreślały aurę radości. Nie zabrakło sumującej naszą powojenną historię „Autobiografii", a tę, bardziej współczesną, przypomniało Myslovitz w „Długości dźwięku samotności".

Ambasadorem alterglobalizmu stał się Zespół ze Wsi Warszawa. Lider Maciej Szajkowski pokazał się jako gniewny prorok rozprawy z nieuczciwymi politykami i zachłannymi bankierami.

— To jest bal na Titaniku. Trochę dziegciu do tej beki miodu. Pozdrawiamy walczące Ateny i ruch 15 maja w Madrycie oraz Kubę — powiedział ostro, zapowiadając ludowe, a jednocześnie nowocześnie zaaranżowane kompozycje.

Polskie szlagiery wykonali także zagraniczni goście. Angie Stone zaśpiewała reaggowe „W moim ogrodzie" Daabu. Rewelacja! Manhattan Transfer przypomniał „Moje serce to jest muzyk" z repertuaru Ewy Bem. Wspaniale wypadło w wiązance z „Birdland" i „Route 66". Kenny G zagrał monumentalnie „Niech żyje bal". Towarzyszył też Michaelowi Boltonowi w „Szczęśliwej drogi już czas" Ryszarda Rynkowskiego. Dolores O'Riordan z The Cranberries zmagała się z trudną do wykonania, jak się okazało, nawet przy jej warunkach głosowych, piosenką Edyty Bartosiewicz „Skłamałam".

Krzysztof Materna i Kuba Wojewódzki nie skłamali: przygotowali barwny, o dynamicznej narracji koncert, którego bonusem był godzinny show Tricky'ego.

Jacek Cieślak

Ten wieczór zgotował widzom wiele niespodzianek, ale do największych należał z pewnością, trzymany do ostatniej chwili w tajemnicy, do końca niepotwierdzony, występ Edyty Górniak.

Pomimo nocnej pory, wspaniałym uśmiechem rozpromieniła centrum stolicy i wykonała jej hymn — „Sen o Warszawie". Wspaniale poruszała się w najwyższych rejestrach: weszła na najwyższy wykonawczy poziom, przywołując aurę twórczości Czesława Niemena również posthipisowskim kostiumem.

Pozostało 88% artykułu
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”