Wibrujący Pałac Branickich

Porywające wykonanie musicalowego standardu „Let the Sunshine In" zakończyło koncert Raphaela Saadiqa na festiwalu Pozytywne Wibracje w Białymstoku.

Publikacja: 23.07.2011 16:14

De Phazz

De Phazz

Foto: Archiwum, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Amerykański wokalista i kompozytor pokazał soulowy show w wielkim stylu. Dziś m.in. elektryzujący fanów występ Seala.

W piątek na scenie przed Pałacem Branickich wystąpili także: niemiecki De Phazz, brytyjski James Taylor Quartet i nasza Muariolanza.

Już sam styl śpiewania Raphaela Saadiqa nawiązuje do soulu lat 60., a szczególnie do jednego z jego twórców Sama Cooke'a. Choć Saadiq nie ma wielkiego głosu na miarę Otisa Reddinga czy Ala Greena, to uczynił z niego swój atut. Wysoki tembr w połączeniu z przeciąganiem sylab stał się jego znakiem charakterystycznym. Ma przy tym dar szybkiego nawiązywania kontaktu z publicznością. Ta kołysała się i podskakiwała już od pierwszych taktów. Bo rytmiczna maszyna, jaką tworzy jego zespół zdolna była poruszyć kamienie. Nawet te, z których zbudowano pięknie teraz odnowiony Pałac Branickich. Ale bez obaw, zabytek pozostał w stanie nienaruszonym.

Zobacz galerię zdjęć

Przepis na muzykę soulową wydaje się prosty i sprawdzony już pół wieku temu: ekspresyjny wokalista śpiewający „z serca", dynamiczna sekcja rytmiczna, organy Hammonda i gitara. W tym przypadku recepta została zrealizowana po mistrzowsku. Nie mogło zabraknąć chórku, w tym przypadku dość oszczędnego, bo jednoosobowego – męskiego, wzbogacającego brzmienie. Swoją partię wokalną, całkiem imponującą, miał także klawiaturzysta.

Raphael Saadiq doskonale grał na scenie gestem. I to zarówno trzymając w dłoniach białą gitarę elektryczną, jak i statyw mikrofonu. Wykonał mini-duet ze swoim „prawdziwym" gitarzystą-wirtuozem, wychodził do publiczności na wyciągnięcie ręki, zachęcał do klaskania i machania. Na koniec, już po podwójnym bisie, nie mógł rozstać się z fanami, aż chórzysta musiał go ściągać ze sceny. Salutom i wysyłanym w powietrze całusom nie było końca.

Publiczność rozgrzała się już wcześniej, podczas występów kwartetu Jamesa Taylora i grupy De Phazz. Obie są koncertową atrakcją od lat. Taylor korzysta z tradycyjnych instrumentów, ale najważniejsze są jego organy Hammonda i wirtuozerskie zdolności. Umiejętnie korzysta z wzorów jazzowych i funkowych, ale nie był to występ, który będzie się długo pamiętać. Liderowi zabrakło charyzmy, a także atrakcyjnego repertuaru.

De Phazz ma na swoim koncie tylko kilka przebojów, a najbardziej znany to „The Mambo Craze". Wzbogacając swą muzykę o komputerowe rytmy i efekty podoba się szczególnie młodszej publiczności. Główną atrakcją jest jednak para wokalistów: Pat Appleton i Karl Frierson, którzy razem i osobno trzymali publiczność w napięciu. Tylko lider Pit Baumgartner stał niewzruszony za laptopami zręcznie mieszając w komputerowej miksturze rytmów i brzmień. De Phazz jednak ma tak bogatego repertuaru jak choćby brytyjska grupa Incognito, żeby dać koncert magnetyzujący publiczność przez półtorej godziny.

Na tle zagranicznych gwiazd nasza Muariolanza wypadła blado. Mieszanie ambientowych i nu-jazzowych brzmień z rapem nie wypadło ciekawie. Jazzowe solówki nie rekompensują wrażenia, że pomysł może i oryginalny, ale nad wykonaniem trzeba jeszcze popracować. Jak? Wskazówką mogły być występy pozostałych wykonawców festiwalu Pozytywne Wibracje.

Dziś przed „Wersalem Podlasia", jak nazywany jest Pałac Branickich, wystąpią: funkowy Wojciech Pilichowski Band, smooth-jazzowy Marcin Nowakowski, acid-jazzowy Count Basic i gwiazda pop Seal. Emocji nie zabraknie

Marek Dusza

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"