Po 27 latach od pamiętnego występu septetu Wyntona Marsalisa w Bielsku-Białej, od czasu którego wystąpiła w tym mieście plejada światowych sław tej muzyki, trębacz przybył na Zadymkę w roli artysty-rezydenta. Uroczyście otworzył Rondo Bielskiego Jazzu, poprowadził warsztaty i dał dwa znakomite koncerty. W piątek wykonał ze swoim septetem „Democracy! Suite”, której premiera odbyła się w 2020 r. – roku wyborów w USA. Septet tworzą wybitni instrumentaliści z Jazz at Lincoln Center Orchestra, z których każdy dał popis wirtuozerii i pomysłowości zaś Wynton Marsalis objaśniał znaczenie każdej z części suity.
W sobotę 26 czerwca na scenie namiotu Pod Dembowcem w Bielsku-Białej zasiadła już cała orkiestra. Koncert rozpoczęła „Freedom Suite” Sonny’ego Rollinsa wydana na płycie w 1958 r. Po 63 latach utwór wręcz zyskał na znaczeniu, a aranżacja saksofonisty Waltera Blandinga pozwoliła na wirtuozowskie popisy solistów.
Aranżację „A Love Supreme”, sztandarowego dzieła Johna Coltrane’a i jednego z najważniejszych w historii jazzu, Wynton Marsalis napisał 20 lat temu. W 2003 r. dokonał nagrania z Jazz at Lincoln Center Orchestra, a dwa lata później suita ukazała się na płycie. W tym roku utwór wrócił do repertuaru orkiestry z Nowego Jorku. To dzieło wymagające pod względem wykonawczym, nasycone podniosłymi emocjami. Dało się odczuć, że po przerwie w bezpośrednim kontakcie z publicznością, muzycy chcą jak najlepiej zaprezentować swoje umiejętności szlifowane w lockdownie, wyrazić radość z powrotu na sceny, a także podziękować Opatrzności za dane im talenty.
Suitę otworzył chwytliwy motyw zagrany na kontrabasie przez Carlosa Henriqueza. Długą, ekspresyjną solówkę na trąbce zagrał lider Wynton Marsalis. Od tego momentu można było nabrać pewności, że oto w Bielsku występuje najlepszy jazzowy zespół świata złożony z wirtuozów, którzy znają historię jazzu, odnoszą się do niej z szacunkiem, a każdą zagraną nutą podkreślają swój indywidualizm. Wykonywane solówki i duety, współpraca sekcji saksofonów, trąbek i puzonów, dokładna praca sekcji rytmicznej ułożyły się w dzieło, które jest hołdem dla oryginału z 1964 roku. Muzycy przenieśli ideę improwizacji z tamtego, wspaniałego okresu jazzu w dzisiejsze czasy, kiedy jazz nie jest już tak popularny, ale ma wielu wiernych fanów pragnących przeżywać tę muzykę do głębi.
Na bis orkiestra wykonała „Good Morning Blues” Counta Basiego z 1937 r. Czy zabrzmiał archaicznie? W tym wykonaniu wcale nie, a partia wokalna śpiewana niegdyś przez Jimmy’ego Rushinga, dziś była wręcz zabawna.