Tezę tę włoski pisarz postawił trzy lata temu na Uniwersytecie Bolońskim, a całkiem niedawno potraktował beletrystycznie w omawianym już na tych łamach „Cmentarzu w Pradze".
Podczas gdy w powieści bywa Eco zabawny, a miejscami błyskotliwy, w eseju – kwasi. To kolejny autor, który wytykając jednostkom i narodom antysemityzm i pochylając się w związku z tym nad dolą Obcego – Żyda, nie zauważa tego samego problemu z drugiej strony. Bo jeśli goj odrzuca napawającego go wstrętem Żyda, to dla Żyda goj będzie równie godny pogardy.
Analizując problem określony w tytule, włoski myśliciel popełnia z kolei śmieszny błąd. Oto nie bez racji twierdzi, że wraz z rozwojem kontaktów międzynarodowych pojawił się nowy rodzaj wroga – „ktoś z wewnątrz, spośród nas, dziś powiedzielibyśmy imigrant spoza Unii Europejskiej". I zaraz potem ukonkretnia, że dla Włocha kimś takim jest Rumun, czyli – czy komuś się to podoba, czy nie– przybysz z kraju jak najbardziej unijnego.
Mimo całego ponowoczesnego postępu i globalizacji, zasady, którymi rządzi się świat współczesny, a – ściślej mówiąc – przywódcy tego najlepszego ze światów, pozostają niezmienne. Jedną z tych zasad, i to fundamentalną, sformułował sto lat temu Henryk Sienkiewicz, wkładając w usta Kalemu z „W pustyni i w puszczy" znaną formułę o krowach. Stosując ją, zachodnioeuropejscy i amerykańscy politycy wygrażają Iranowi, że nakryją go na produkcji broni jądrowej i zrobią mu za to „kęsim".