– Od dziewiątego roku życia śpiewałem w chórze, ale bez żadnych żmudnych ćwiczeń. Rodzice też do niczego mnie nie zmuszali – opowiadał w wywiadzie dla „Rz". – Miałem normalne dzieciństwo. Słuchałem jednak dużo muzyki i nagle pojawiło się marzenie, by zacząć studia pianistyczne. Miałem wtedy 16 lat, więc była to moja własna decyzja.
Po drugie: nie brał udziału w żadnym konkursie.
– Po prostu początkowo uważałem, że nie czekają mnie wielkie sukcesy koncertowe – wyjaśnia. – Bardziej nastawiałem się na to, że zostanę pedagogiem. A potem wszystko potoczyło się nieoczekiwanie. Ktoś mnie usłyszał, otrzymałem jedno czy drugie zaproszenie, podpisałem kontrakt płytowy.
Najważniejsze jest jednak to, że Volodos przywraca nam nadzieję w to, że wśród pianistów nowej generacji są tacy, którzy nie tylko potrafią popisywać się olśniewającą techniką, ale także myślą, czują i wiedzą, co grają. Nic dziwnego, że w wieku 39 lat należy do światowej elity pianistów.
W Warszawie mieliśmy okazję przekonać się o tym, bo występował już kilkakrotnie – ostatni raz na ubiegłorocznym festiwalu „Chopin i jego Europa". Teraz znów zaprasza na recital z muzyką romantyków. Zagra sonaty Schuberta i Liszta oraz „Intermezzi" Brahmsa.