Większość programów oddanego partii rządzącej showmana przypomina pogaduchy w stylu „jedna baba drugiej babie”, ale od czasu do czasu trzeba przypomnieć widzom, że jest się błaznem tylko na niby. Bo „tak naprawdę” dysponuje się inteligencją niebywałą i w celebryckich kręgach – jak twierdzi sam Wojewódzki – rzadko spotykaną. Tak było, gdy obecnością w programie zaszczycił go sam Adam Michnik. Cóż to było za spotkanie dwóch niebanalnych charakterów! Wprawdzie naczelny „Gazety Wyborczej” nie dał się wciągnąć w dyskusję na temat swych seksualnych podbojów i udawał, że nie rozumie, o co chodzi Wojewódzkiemu, gdy ten zarzekał się, że „nie robi mu fellatio”, ale przecież pokusił się o odpowiedź na pytanie, co dziś uważa za „zaj...ste”. Dowiedzieliśmy się także, że Leszek Miller to był „taki premier, że jak ja dzwoniłem, to odbierał telefon”, a afera Rywina nie sprawiła, że Michnik stracił twarz, bo „ja bym stracił twarz, gdybym uważał, że straciłem twarz”.
Kiedy wreszcie ojciec „GW” próbował wybić się na niezależność od pajacowania Wojewódzkiego, przyznając, że brakuje mu „Jacka Kuronia, Leszka Kołakowskiego, Czesława Miłosza...”, prowadzący sprowadził go na ziemię kolejnym superdowcipem: „Zostałem panu ja”.
Po drugiej stronie lustra
Wojewódzki najpierw był znany, potem został zawodowym jurorem muzycznych debiutantów. Ale przecież można odwrotnie, o czym świadczy przykład Mai Sablewskiej, kiedyś menedżerki Dody i Edyty Górniak. Gdy pojawiła się na ekranie TVN jako jurorka w programie „X Factor”, niewielu kojarzyło choćby jej nazwisko, nie mówiąc o twarzy.
Dziś, choć minęło wiele miesięcy od ostatniego odcinka, to o niej wciąż szemrzą plotkarskie portale. Najsłynniejszy z nich – Pudelek.pl – donosi o każdym jej ruchu. 2 listopada 2011: „Z Mają nie mam kontaktu. Była dobrą niańką” – mówi Natalia Kukulska. 8 listopada: „Sablewska: Do Dody nie wrócę!”. 15 listopada: „Sablewska ma faceta (przystojny?)”. 19 listopada: „Sablewska oficjalnie z nowym facetem?”. 22 listopada: „Sablewska: Po »X Factor« Michał (Szpak, chłopiec ubierający się jak dziewczyna, zdobywca drugiego miejsca – kfeu) zbłądził”. Nadal 22 listopada: „Sablewska: Wyglądałam tragicznie”. Wreszcie 16 grudnia, wiadomość roku, niezbyt już zaskakująca: „Sablewska najpopularniejszą Polką w Internecie”. Dodajmy z dziennikarskiego obowiązku, że Doda nie załapała się nawet do pierwszej dziesiątki, a najchętniej poszukiwanymi Polakami w 2011 r. byli, oprócz Sablewskiej, Andrzej Lepper, Jan Paweł II i – jakżeby inaczej – Ewa Farna. Sablewska chętnie udziela się na bankietach, gdzie pojawić się mogą kamery TVN, Polsatu czy plotkarskich portali. Przez długi czas pracowała za kulisami po drugiej stronie show-biznesu, więc zdaje sobie sprawę, że celebryta jest wart tyle, ile ostatni news z jego udziałem.
Wie o tym także gwiazda programu „Kocham cię, Polsko” w TVP2 – aktorka Katarzyna Zielińska. Dobrze poinformowani łowcy plotek przekonują, że najbliższe miesiące będą należały właśnie do niej. Na jednym z portali czytamy: „Katarzynie Zielińskiej bardzo zależy na tym, żeby wejść do pierwszej ligi celebrytek. By ugruntować swoją pozycję na rynku, zatrudniła menedżera Ani Muchy i Joanny Brodzik. Od tamtej pory jej telewizyjna kariera rzeczywiście rozwija się w szybkim tempie. Udział w »Tańcu z gwiazdami« i komediach romantycznych »Och, Karol 2« oraz »Listy do M.«” przysporzył jej sporo fanów. Dla niej to jednak za mało. Aktorka nie zamierza zwalniać tempa. Do końca roku pozwoli sobie na kilka dni wolnego, pozostałe spędzi w pracy. Nie spieszy jej się, by brać ślub i zakładać rodzinę. Woli skupić się na karierze. – Kasia wie, że nie może teraz sobie pozwolić na zwolnienie tempa – mówi jej znajoma tygodnikowi »Gwiazdy«. Ponoć współpracą z Zielińską jest zainteresowany TVN. Czyżby szykowało się dla niej miejsce w jakimś jury?” – pyta portal.
Udawanie Mongoła
Ale kopalniami takich informacji pozostają także tabloidy. Oto z „Faktu” dowiadujemy się, że kończy się być może czas Szymona Majewskiego, jednego z największych żartownisiów szklanego ekranu, który jednak ostatnio nie może odnaleźć dawnej popularności. Podobno „relacje Szymona Majewskiego z szefami TVN uległy znacznemu ochłodzeniu, kiedy zdecydował się wystąpić w reklamie PKO BP, a zwłaszcza gdy do mediów wyciekła informacja o wysokości jego wynagrodzenia. (...) Udało się wypracować kompromis, niestety, niezbyt komfortowy dla Majewskiego. Producenci jego nowego show postawili mu bowiem konkretne warunki. Jeżeli chce zachować posadę, musi zostać celebrytą. Nie może już dłużej być gwiazdą na własnych warunkach”. – Szymon musi promować programy stacji, pojawiać się na bankietach, aby znowu być odbierany jako twarz TVN – mówi w rozmowie z „Faktem” pracownik stacji. Wyrazy współczucia, panie Szymonie. I pomyśleć tylko, że niedawno to Majewski dyktował warunki, promując obok siebie m.in. udawanego Mongoła – Bilguuna Ariunbaatara. Ten zaistniał w show-biznesie dzięki programowi „Szymon Majewski Show”, w którym stworzył postać reportera mongolskiej telewizji U1Bator. Władze TVN wyczuły potencjał tkwiący w „dziennikarzu” i ściągnęły go do „Tańca z gwiazdami”. Przed kamerami mówi ze specyficznym akcentem i robi błędy językowe. Tygodnik „Wprost” przeprowadził jednak śledztwo, z którego wynika, że w Polsce jest od... prawie 20 lat (sam mówił, że od czterech) i płynnie mówi w naszym języku. Mieszka wraz z rodziną w podwarszawskim Piasecznie.