Annę uznano za następczynię boskiej Marii Callas, urządzano nieustanne sesje fotograficzne, magazyn „Vogue" uczynił ją modelką jednej ze swych kolekcji. Piotr pojawiał się na coraz ważniejszych scenach, najpierw w nagłym zastępstwie, potem dyrektorzy zaczęli dopasowywać terminy spektakli do jego kalendarza. W fachowej prasie zaczęto porównywać Polaka z Luciano Pavarottim. W sezonie 2008-2009 wystąpił aż w trzech dużych rolach w nowojorskiej Metropolitan, podbijając amerykańską publiczność. Dyrektor tego teatru powiedział, że jest najlepszym tenorem lirycznym na świecie.
Do sukcesu był dobrze przygotowany. - Kiedy człowiek powoli, krok po kroku, wspina się w górach - wykłada swoją filozofię - na wysokości 5 tysięcy metrów, czuje się naturalnie. Gdy przywiozą go nagle helikopterem, może nie przeżyć. Z Anną znają się od dawna, w sceniczną parę świat połączył ich po występie w Metropolitan w 2009 roku w „Łucji z Lammermooru", bo dzięki transmisji spektakl obejrzało kilkadziesiąt milionów widzów na świecie. Polak wystąpił w nim zresztą znów w zastępstwie. - To było szaleństwo z jego strony - mówi mi jego żona Katarzyna. - Zaśpiewał tak trudną rolę w dniu przeznaczonym na odpoczynek między własnymi spektaklami.
Słynni kochankowie
Ryzyko, którego Piotr Beczała zazwyczaj unika, się opłaciło. Świat chce teraz oglądać duet, a oni spełniają to marzenie jako Romeo i Julia, Manon Lescaut i kawaler des Grieux, królewna Jolanta i rycerz Vaudémont. Wreszcie przyszła pora na słynnych kochanków: poetę Rudolfa i hafciarkę Mimi w „Cyganerii" Pucciniego.
Rosyjska gwiazda podkreśla, że Pietia, jak nazywa Polaka, to jej ulubiony partner.- Nasze głosy wspaniale się uzupełniają - podkreśla w wywiadach. - Ania to piękna kobieta o niezwykłej prezencji - odpowiada na to Beczała. - Ja jestem inny, bardziej wycofany, ale zaryzykuję, że w śpiewie sobie dorównujemy. Bardzo chętnie z nią występuję, choć poza tym każdy idzie swoją drogą. Parę marzeń wykreowały media, jak kiedyś trzech tenorów.
Popularność przyjmują ze spokojem. Ona w rozmowie jest bezpośrednia. On stara się nie rzucać w oczy, w Salzburgu wynajęli z żoną dom poza miastem, by uciec od tłumów. Gdy jeden z szefów Audi dowiedział się, że nigdy nie prowadził samochodu tej marki, przysłał mu najnowszy model do przetestowania. Polak się nim przejechał, ale obecnie jego samochodową miłością jest jaguar z 1958 roku, którym przyjechał do Salzburga z Polski. A gdy tylko ma czas, oddaje się grze w golfa. W biurze prasowym festiwalu zestaw tekstów, jakie w różnych językach ukazały się po premierze „Cyganerii", liczy 172 strony. Niemal wszyscy podkreślają, że włoski reżyser Damiano Michieletto zrobił spektakl porównywalny z tym, co ogląda się dziś niemal wszędzie, a przecież gwiazdy wymagają szczególnej oprawy.
Rzeczywiście, tak uwspółcześnia „Cyganerię" niemal każdy teatr, a inscenizacji salzburskiej bliżej klimatem do popularnego musicalu „Rent" powstałego na kanwie tej opery niż do portretu paryskiej bohemy, jak chciał ją przedstawić Puccini. Jest to opowieść o współczesnych artystach żyjących z dnia na dzień w wielkomiejskich squatach, ale w reżyserskim zabiegu jest pewien ukryty cel. Michieletto nie chciał zrobić spektaklu z operowymi gwiazdami, sprawił natomiast, że Anna Netrebko i Piotr Beczała stali się bliżsi odbiorcom kultury masowej. On ucharakteryzowany na Johny'ego Deppa to typowy współczesny luzak-singiel, który nie chce się angażować w trwalsze związki. Ona jest jak Angelina Jolie - z pozoru dynamiczna, wręcz agresywna, w rzeczywistości delikatna i krucha.