Co pan teraz robi?
- Nową płytę. Ma być gotowa w tym roku, ale ponieważ nie podejmuję się już zadań związanych z terminami — będzie, jak zrobię.
Jaka będzie?
Z nutek wynika, że to dość melancholijna płyta. Chciałbym, żeby była ładna, bez zgrzytów, które umieszczałem na poprzednich albumach. Nie będzie też frywolna, jak bywało na „Plagiatach", lekkich i fikuśnych. Może być przyciężka, bo nigdy takiej nie zrobiłem. Jest dużo fortepianu, prosto granego, ale zawsze to fortepian. Są instrumenty dęte. Będzie też dużo basu i wiolonczeli, jak na mojej pierwszej solowej płycie „Historia podwodna". Ale nie będzie reggae. Kleimy to, ale opieszale idzie, bo się okazuje, że przebrnąć przez puste dźwięki i pustosłowie nie jest tak łatwo.
Przecież pisze pan bardzo gęste, zwarte teksty.
Pisałem. Zobaczymy, co teraz napiszę. O tekstach jeszcze nie myślę. Piszę je na ostatnią chwilę. Dojrzewam do tego, o czym mają być, komponując muzykę.
Jakie są pana inspiracje literackie?
Pisarze, którzy pisali mądrze i lapidarnie. Borges. Lem.
A poezja?
Nie czytałem.
To jest pan twórcą samorodnym.
Mam problem z określeniem tego, co jest poezją, a co nie.
Ale wydaje pan tomiki.
To nie ja! To wydawnictwa. Wydają teksty piosenek. Namaścił mnie Marcin Świetlicki. Był w nastroju nieprzysiadalnym, ale akurat do mnie się przysiadł i przedstawił się jako wielki fan płyty „Klaus Mitffoch". W tym samym czasie zaproponowano mi wydanie tekstów. Bałem się, że bez melodii nie dadzą rady. Powiedziałem Marcinowi: - Jesteś poetą, to zerknij na nie, powstawiaj przecinki, gdzie trzeba, i powiedz czy to jest poezja, czy jest sens to wydawać. Uznał, że absolutnie tak.
Teraz też pan wydał tomik.
Filip Zawada, były basista Pustek, pisze poezje i opowiadania. Dokonał wyboru, który wydało z gołodupcem ze skrzydełkami na okładce Biuro Literackie.
Oficyna Różewicza.
No tak. Chyba... Nie przejmuję się swoimi tekstami. Zdarzają mi się w życiu. Nagle bum i są.
Tymczasem weszły do polskiego języka. „Reformator jak cię mogę" i wiele, wiele innych.
Czasami jestem tym oszołomiony. Potem mam problem. Robię kolejną rzecz i nie wypada, żeby była gorsza. Teraz też myślę, czy doszlusuję do poziomu.
rozmawiał Jacek Cieślak