Lady Sarashina

- Tak piękną "Lady Sarashinę" warto było przenieść z Francji do Warszawy – pisze Jacek Marczyński

Aktualizacja: 09.04.2013 19:42 Publikacja: 09.04.2013 19:37

„Lady Sarashina” to teatr, w którym ważny jest każdy gest

„Lady Sarashina” to teatr, w którym ważny jest każdy gest

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Kto boi się muzyki współczesnej, z pewnością pozbędzie się niechęci do niej w sali kameralnej Opery Narodowej. Wystarczy odrobina wrażliwości, by poddać się onirycznej atmosferze „Lady Sarashiny", pięknym obrazom, precyzji teatralnej roboty i niezwykłemu wymieszaniu kultur i tradycji – japońskiej i europejskiej, z których powstała urzekająca mieszanka.

Zobacz galerię zdjęć

?„Lady Sarashina" miała premierę w 2008 r. w Lyonie i stało się o niej głośno w Europie, jak zresztą o wszystkim, co robi Peter Eötvös, 69-letni węgierski kompozytor i dyrygent, działający w Niemczech i Francji i gość najpoważniejszych instytucji muzycznych na świecie. W przypadku tej opery, czy raczej utworu muzyczno-teatralnego, należy wszakże mówić o dwóch ojcach. Tym drugim jest japoński choreograf, reżyser i designer Ushio Amaghatsu.

Na początku była fascynacja XI-wiecznym „Dziennikiem z Sarashiny", japońskiej damy dworu, pisanym przez nią u schyłku życia, w którym kontempluje przyrodę i przemijanie czasu, przywołuje odbyte podróże, zasłyszane opowieści i sny. Niewiele wiemy o tej autorce, to historycy nazwali ją Lady Sarashiną.

Teraz przemieniła się w bohaterkę opery o dziewięciu scenach, a skomponowanej na tytułową postać i trójkę śpiewaków, którzy wcielają się w różne role. Poszczególne obrazy Peter Eötvös ozdobił muzyką lekką mimo użycia dużej grupy instrumentów i oniryczną jak opowieści Sarashiny. W tym, co skomponował, są obrazy przyrody, kroki kota, poszum wiatru, choć kompozytor unika ilustracyjnej dosłowności. Najbardziej zaś fascynuje w jego dźwiękowym świecie połączenie śladów węgierskiej tradycji z odniesieniami do kultury japońskiej.

Ushio Amaghatsu bazuje zaś na formule teatru butoh, stąd precyzja każdego najmniejszego gestu i ruchu. Wszystko ma tu znaczenie, nawet szerokość czy kolor rękawów kimon. To spektakl ascetyczny, a jednocześnie niezwykle bogaty. Na scenicznej podłodze leżą jedynie cztery prostokąty-maty, w środku postawiono słup, a z tyłu wiszą dwa olbrzymie koła jak księżyce. Gdy odbędą drogę z jednej kulisy do drugiej, minie czas tej nocnej opowieści.

Inwencja reżysera i gra świateł przemieniają tę skromną scenerię we wnętrze domu, brzeg morza, górską wędrówkę, bo „Lady Sarashina" – w warstwie muzycznej i inscenizacyjnej – ma pobudzać naszą wyobraźnię. Uczy także pokory twórców współczesnego teatru, którzy nie potrafią obejść się bez wizualizacji, filmów, kamer, zmian dekoracji i tysiąca innych gadżetów. Stanowi dowód, że prawdziwa sztuka rodzi się nie z bogactwa, lecz z redukcji oraz skromności, o czym zapomniało dziś wielu artystów.

Operze Narodowej należą się podziękowania za to, że sprowadziła spektakl i jego rewelacyjnych śpiewaków: Anu Komsi (Lady Sarashina), Else Erens, Salome Kammer i Petera Bordinga, a także dyrygenta Christiana Schumanna. Świetnie współpracowali z nimi nasi muzycy. Kto ma ochotę na piękny sen, niech się spieszy, „Lady Sarashina" nie będzie długo u nas obecna w tym sezonie. A w przyszłym? Nie wiadomo, takie inscenizacje to kosztowny zakup.

Dla tych zaś, których już urzekła muzyka Petera Eötvösa, mamy dobrą wiadomość. W 2014 r. Opera Wrocławska obiecuje premierę innej jego niezwykłej, a całkowicie odmiennej opery: „Anioły w Ameryce".

Kto boi się muzyki współczesnej, z pewnością pozbędzie się niechęci do niej w sali kameralnej Opery Narodowej. Wystarczy odrobina wrażliwości, by poddać się onirycznej atmosferze „Lady Sarashiny", pięknym obrazom, precyzji teatralnej roboty i niezwykłemu wymieszaniu kultur i tradycji – japońskiej i europejskiej, z których powstała urzekająca mieszanka.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie